nika napisał(a):A potem efekty uszczęśliwiana na siłę lądują często w schronisku.

Prawda. Milion razy bym się zastanowiła, zanim uszczęśliwiłabym kogoś na siłę...
W naszym przypadku było tak: ja odkąd pamiętam z psem w domu, mój partner - z lękiem z czasów dzieciństwa, kiedy to pies rzucił się na niego. Absolutnie nie wyobrażał sobie życia z psem. Szanuję go i tak też uszanowałam wtedy jego decyzję. Na szczęście mój partner z czasem - patrząc na mnie i słuchając jak o zwierzakach opowiadam, widząc wielokrotnie interakcje między mną a psiakami - przestał się bać. :) Po dwóch latach wspólnego mieszkania zaczęliśmy WSPÓLNIE myśleć o zwierzaku - początkowo miał to być starszy pies z Ciapkowa, ale po wizycie tam i kilku spacerach z psiakami stwierdziliśmy, że jednak "pies z przeszłością" przy naszym trybie życia (oboje pracujemy na pełen etat) i braku doświadczenia jednego z nas zwyczajnie nas przerośnie. Zdecydowaliśmy, że nasz pierwszy pies będzie rasowy i to taki, którego matka (po wizycie w hodowli) będzie nam odpowiadała charakterem. Oczywiście miał to być berneńczyk - mój wymarzony pies "od zawsze".

Byliśmy zdecydowani na pupila, jednak to los zupełnie przypadkiem i niespodziewanie nakierował nas na małą Afrę, długo by opowiadać.

Przestawiła całe nasze życie - chcieliśmy od początku zapewnić jej jak najlepszą aklimatyzację w nowym miejscu, aby poczuła, że to jej dom - więc przez pierwsze miesiące pobytu zapomnieliśmy o imprezowaniu etc. Każda wolna chwila podporządkowana jest małej księżniczce, na pierwsze 2 tygodnie braliśmy urlopy na zmianę, żeby stopniowo przyzwyczaić ją do zostawania w domu (jak dla mnie pies w mieście musi umieć sobie poradzić sam w mieszkaniu przez 8-9 godzin, nawet jeśli nie będzie tak regularnie zostawiany - raz kiedyś nam coś wypadnie i co? trauma dla nieprzyzwyczajonego psiaka, niestety). Na początku serce pęka gdy wychodzi się z domu, ale pies musi się jakoś nauczyć, że to coś normalnego i państwo przecież kiedyś wrócą - i teraz mała zostaje sama bez problemu, choć czasem zdarzy jej się jeszcze siknąć lub coś zdemolować. Na to niestety trzeba być zawsze przygotowanym dopóki pies nie dorośnie, a u każdego osobnika jest inaczej. Pies zbyt mocno związany ze swoim właścicielem może mieć też lęk separacyjny i źle znosić samotność, trzeba go stopniowo uczyć samodzielności, jak małe dziecko. :) Obecnie Afra zostaje sama 9 godzin 4 dni w tygodniu, w piątki 7 godzin, rano staram się ją "zmęczyć", a po pracy też ma różnorodne atrakcje (np. psią szkołę). W weekendy bardzo często wielogodzinne wyjazdy do/z psimi kumplami lub po prostu w plener. Śmiem bezczelnie twierdzić, że w tym układzie szczęśliwa, bardzo szybko przystosowała się do naszego rozkładu tygodnia. :) W weekend, jeśli miała cały aktywny dzień w naszym towarzystwie, potrafi nawet ładnie i bez stresu zostać sama w domu na kilka godzin w nocy - sprawdzone przy okazji Openera. Podkreślam tylko, że to efekt bardzo fajnej socjalizacji u hodowcy to raz, a dwa - naszej cierpliwej kontynuacji, konsekwentnego uczenia jej nawet kiedy nie było nam to na rękę (na samym początku wychodziło się 10x po tę samą bułkę do osiedlowego sklepu).

Aha - wydaje mi się, że ważna rzecz - na psa zdecydowaliśmy się:
1. po wspólnym zamieszkaniu i decyzji o wspólnym życiu
2. po przeprowadzce z wynajmowanego mieszkania do swojego
3. po otrzymaniu umów "na czas nieokreślony" - to niby żadna gwarancja, ale dla nas to jednak jakaś pewność, że raczej będziemy w stanie utrzymać tak kosztowne zwierzę
Trzymam kciuki za Twojego wymarzonego berna, ale przemyśl to naprawdę milion razy. Wtedy będzie sama czysta radość...
