
Biszokłak dziękuje. Bardzo mu się przyda dawka pozytywnej energii bo dopadła go (nas) depresja powakacyjno-szarorzeczywistna.
I w kolejnym skrócie.
Bisz oszalał gdy zobaczył tyyyyyyyle wody. Szałowo wiało. Biiiiiiszuuu, trzymaj uuuuszy! Genialne było to, że prawie nikogo nie było. Cisza, spokój, żadnego mordodarcia i piach w zębach. To jest to! Biszo pachniał jak stokrotka. Taka mała włochata dopiero co rozkwitła stokrotka. Dwa tygodnie przed wyjazdem został wykąpany (tak, kara za grzechy:D) a piaskowe tarzanki dodatkowo uwolniły ponownie zapach szamponu! Dla mnie coś fantastycznego. Tylko porobiły mu się na brzuchu straszne kołtuny :/Gadać prawie zaczęły. Trudno – nie można mieć wszystkiego.
Z Bisza jest wyśmienity podróżnik. Wszędzie wlezie, polezie, pojedzie i nie trzeba go do tego namawiać. Kiedyś musi przejechać się tramwajem albo czymś równie superaśnym. Niestety, jaskini nie zwiedził bo nie wolno było wchodzić z psem. Nie był jednak poszkodowany. Ja też tam nie weszłam. Oficjalna wersja brzmi, że jednoczyłam się z mym psem w bólu niesprawiedliwości . Nieoficjalna wersja - spojrzałam do środka i kooooniec. Nie ma okien – nie wchodzę. Za nisko, za wąsko, za ciasno, za ciemno, za wszystko co najgorsze

Wieży widokowej też nie zdobyłam (odpadłam w trakcie), gdyż za wysoko, za dużo przestrzeni, za wysoko, zaraz się zawali, wypadnę, spadnę, o Jeżu, Jeżu wieje, itd.,itp. :) Resztę kompromitacji przemilczę :D
Wyjazd uważam za wielce owocny, gdyż znalazłam dwie babkowe foremki –ciuchcię i żółwika. Co za radość…
edit: Kwestię aparatu przemilczę....
Wietrzenie uszu (może teraz będzie lepiej słyszał)
Obrazek został zmniejszony.Takie nudne.
Obrazek został zmniejszony.I dla zainteresowanych

krótki zapis pierwszego kontaktu B. z M.
http://www.youtube.com/watch?v=ymwWfBqwcCIPozdrówki dziękczynne!