Wczoraj w nocy przeżyliśmy istny horror ..Pako nieźle nas wystraszył. Wszystko zaczęło się wieczorem. Ok. godziny 22 zaczął mruczeć, pojękiwać, cicho szczekać, ale wszystko na leżąco. Na chwilę się uspokoił, by zaraz znów zacząć szczekać. Myśleliśmy, że może chce po prostu wyjść na dwór za potrzebą. Jednak w ogóle się nie załatwił. Pół godziny później zaczęło się..Pako próbował zwymiotować, nie mógł. Miał straszny ślinotok. Lizał podłogę i próbował zjeść swoją sierść z podłogi. Gdy chciałam sprawdzić jego brzuch uciekł do klatki i nie chciał dać się dotknąć. Oczywiście to co podejrzewałam to skręt żołądka, więc postanowiłam, że od razu jedziemy do weta. Pako był strasznie pobudzony, zaczął biegać po całym domu, zaraz się kłaść i piszczeć, widać było, że coś go strasznie boli. Pojechaliśmy do Gdyni nie było czasu sprawdzić czy jest gdzieś bliżej otwarta jakaś lecznica. Była godzina 23.30. Na szczęście w samochodzie pies się w miarę uspokoił, nie wymiotował, nie piszczał. Ja cała trzęsłam się z nerwów w drodze. Na miejscu w klinice był nieziemsko pobudzony, zbadanie go i zmierzenie temperatury było bardzo trudne, wyrywał się, chciał uciec..oczy zrobiły mu się czerwone, temperatura ponad 40,5 st. (już dalej nie udało się zmierzyć, ze względu na jego pobudzenie). Brzuch był lekko wzdęty. Zrobiliśmy zdjęcie, by sprawdzić, czy jest skręt. Na szczęście nie było, ale pani weterynarz powiedziała, że może do niego dojść. Na zdjęciu było widać strasznie wzdęcia. Pies musiał strasznie cierpieć. Dostał leki przeciwbólowe, rozkurczające i jeszcze inne (chyba przeciwwstrząsowe, osłonę)..niestety nie pamiętam wszystkiego, dostał też antybiotyk, w jelitach była jakaś infekcja. Podajemy mu też Ranigast i Espumisan. Na szczęście noc minęła już spokojnie i całą spokojnie przespał. Generalnie widać, że nie jest do końca sobą, ciągle śpi, kładzie się, patrzy takimi smutnymi oczkami (normalnie to pies z tzw. ADHD). Ale porządna dawka pieszczot jest mile widziana i oczywiście wtedy pojawia się uśmiech na jego słodkim pycholku. Dziś w południe byliśmy na kontroli, dostał leki. Oczywiście na widok smyczy i nas dwojga pojawiła się pozytywna energia i zachowywał się tak jakby.. choroba mu minęła

Po powrocie znów był raczej ospały i bardzo spokojny. Nie domagał się jakoś specjalnie jedzenie..tego sie obawialiśmy, bo to straszny głodomor. Dostaliśmy pozwolenie, aby dać mu troszkę karmy wieczorem, zjadł oczywiście bez żadnych problemów.
Dodam tylko, że ostatni posiłek zjadł o 19, nie biegał, nie skakał ani przed ani po. Zwykle odpoczywa po jedzeniu. Tego dnia spacery były spokojne i tylko na smyczy. Nic na dworzu na lewo nie zjadł. Jedyne co było nietypowe to ..kradzież bagietki czosnkowej ze stołu..udało mu się pół zjeść..Nie wiem co było przyczyną tego wzdęcia, ani jedzenie ani ruch..nie opił się wody ..nic. Wole się nie zastanawiać czy gdybyśmy nie pojechali od razu to doszłoby do skrętu czy nie..i mam nadzieję, że już do niego nie dojdzie…
Proszę potrzymajcie jeszcze kciuki za Pakusia. Chucham i dmucham na niego a tu takie psikusy..mam nadzieję, że to już koniec, bo te nerwy są straszne.
Jeśli macie jakieś sugestie, uwagi to będę bardzo wdzięczna. Wiem, że czasem do skrętu nie dochodzi tak szybko i nawet weci mają problem ze zdiagnozowaniem..u nas na szczęście jest już chyba lepiej i mam nadzieję, że już będzie dobrze.