Harry też wzbudza sympatię i niemały zachwyt jeżeli chodzi o urodę. Szczególnie często ludzie zwracają uwagę na jego jasne oczy i brązowy nos. Oczywiście nikt nie zna tej rasy i zawsze gdy mówię, że to Appenzeller słyszę tylko: "appenCO? Pierwszy raz słyszę o takiej rasie"... Kilka dni temu spytał się mnie "starej daty psiarz" czy to nie jakaś mieszanka berna? Obstawiał z żoną, że to jakaś dziwna mieszanka berneńczyka z pitbullem red nose lub podobnie umaszczonym amstaffem

W każdym razie tak dziwna i oryginalna, że postanowił podejść i porozmawiać.
Pomijam, że Burro wzbudza tą sympatię zupełnie niezasłużenie

Nad morzem dał nam strasznie do wiwatu i cieszyliśmy się ogromnie, że ludzie wszystko mu wybaczali "bo taki ładny", "tak ślicznie umaszczony", "takie niesamowite ma oczy" czyli, że wybaczali mu wszystko ...na piękne oczy właśnie
Tym bardziej śmiać mi się chce, jak sobie przypomnę ten album głoszący tak radykalne poglądy na temat urody apków. Gdyby któryś z moich bokserów robił takie zamieszanie jak Harley, ludzie z daleka by krzyczeli, machali rękoma, grozili. "Pani weźmie tego psa!", "gdzie on ma kaganiec?!", "zaraz zadzwonię po straż miejską!" a tak... to nic się nie stało, jaki ładny, buzia wesoła, ciągle się śmieje, miły psiak, młody to mu wolno i etc. Chyba zaczynam mieć żal do ludzi, że tak oceniają nasze psiaki po pozorach. Mój Falco uwielbiał ludzi, kontakt, był miłym, spokojnym i pogodnym towarzyszem wszystkich (ludzi, psów, zwierząt), ale jego uroda sprawiała, że ludzie od niego stronili wręcz krzyczeli z daleka. Harry przy nim to zakapior, wredne wiejskie Burro, szczekliwe, kłótliwe, nie lubiącym obcych i się od nich dystansującym. A ludzie lgną do niego i nawet jak warczy (a się zdarzyło!) to tylko wzbudza to śmiech, żarty i pobłażliwe komplementy w stylu: jak broni pańci, jaki stróż z niego dobry.
A stróż obejścia z niego żaden.

Lubi siedzieć na ogrodzie, ale tylko jak jesteśmy w domu. Miał mieć budę na czas naszego wychodzenia do pracy w sezonie wiosenno-jesiennym, ale woli zostawać w domu (temperatury). Więc zostaje i czeka na nas w domu, pomimo dużego, przestronnego i dobrze ogrodzonego ogrodu. Dlatego nie inwestujemy w budę, me legowisko pod daszkiem i komplet misek z wodą. Może w przyszłym roku mu się zmieni, to porządną budę dostanie. Tymczasem spełnia się jako stróż ogniska domowego i czujnie waruje przy drzwiach, bawiąc się w swoisty psi domofon
