przez Barbel » 2012-12-16, 19:51
Fot ni ma bo ładowarkę do baterii popsułam.Jest za to news.
Chłopaki były dziś na spacerze w lesie. Wszystko fajnie, - bieganko, wracanko, w pewnym momencie nasłuchiwanie jakiegoś quadowca co buszował gdzieś w krzakach. No i potem - Barbik co rusz pozycja wystawowa doga niemieckiego. Myślałam, że nadal tego quadowca gdzies słyszy, czy saren wypatruje ( choć on na wypatrywaniu kończy). I tu nagle - chłopaki zniknęły - jak kamień w wodę. Dochodze do ścieżki, którą pobiegły, widze, ze latają i coś węszą, myślę - za chwilę przyjdą za mną. Poszłam. A psów niiii maaaaa...
No nic, myśle, pójde scieżką tak, by im przeciac drogę. Wołam. Cisza. ( A godzina 16 w lesie do obfitujących w swiatło nie należy - chłopaki tylko małe odblaski na szelkach mają). Naraz - bieży stadko kłusikiem - Gruby i małe niebieskie(bo w dresie). Gruby cos wielkiego targa w pysku. Okularów nie miałam - ręka trupa jak nic!!!!
Trup był - owszem - na mój gust część pacierzowa kręgosłupa, bo jeszcze nie ożebrowanie(tylko kilka zeber), długosci co najmniej 30-40 cm, obleczone w obrane miesko , deczko trafiejne ale rózowawe gdzieniegdzie.
Oddał na szczescie.
Tydzień temu polowanie było - moze co zostało w lesie. Psy nafaszerowałam węglem, za tydzień odrobalę, miejmy nadzieje, ze im nic nie będzie.
Do południa tez byłam w tej części lasu - konno. I koń mi strasznie marudził - iść nie chciał, wracanko zapodawał, normalnie tam idzie z ochotą. Pewnie czuł to truchło, dopiero potem skojarzyłam...