Dziękujemy bardzo!
Niestety soboty są dla nas pechowe ostatnio- w tamtą sobotę Beren dostał diagnozę chłonniaka (niestety stadium zaawansowania pozwala tylko na opiekę paliatywną) w tą skręt żołądka dopadł Lu...
W ciągu piętnastu minut Lu zrobiła się okrągła, zapakowaliśmy ją szybko do auta i łamiąc wszelkie mozliwe przepisy w 40 minut dotarliśmy do jednej z nielicznych całodobowych klinik. Dzięki Bogu dr Bieżyński dojechał w rekordowym 15 minutowym czasie bo Lu juz zaczęła mieć nacisk na przeponę i zaczęła się podduszać. Reszta lekarzy przypuszczam, że nie podjęłaby się operacji (i dr wezwali sami, niezaleznie od nas mimo, że nie pracuje w ich klinice). I okazało się, że nawet w tak dużym mieście jak Wrocław, wcale nie łatwo o szybką interwencję (my mieliśmy naprawdę dużo szczęścia).
Zszokowani byliśmy ceną kliniki (2000zł plus dzisiejsze i jutrzejsze leki i kroplówki), na szczęście szybko znajomi dowieźli nam resztę pieniędzy. O 5 rano na własne życzenie wypisałam Lu ze szpitala (która to chciała się podnosić jakieś pół godziny po operacji, a po półtory miała mega przytomny wzrok, merdała ogonem i wprawiał w ździwienie kadrę

- wzrok był wyjątkowo bystry gdy ktoś zaszeleścił przez przypadek woreczkiem;0 - wywalczylimy siedzienie przy niej, wtedy była spokojna. Wypisałam ją bo jedyną opcją jaką mi zaproponowano było zostawienie jej samej, o 8:30 miał przyjść lekarz który zdecyduje co dalej ale że czasami psy zostawiają na 48 godzin po operacji zostałam poinformowana. Na 12 jedziemy na kroplówki i podanie antybiotyku.
Teraz krytyczne są 3 pierwsze doby. Ona jest w naprawdę rewelacyjnej kondycji, śledziony nie trzeba było usunąć, przyszyto scianę żołądka. Teraz czekamy na informację jak bardzo po d* dostała wątroba, no i czekamy....