Moderator: Halina
iwona_k1 napisał(a):A ja uważam ,że zmiany nic nie dadzą i nie można ich wprowadzić,bo nie ma reguł i nie ma takich zmian które mogłyby coś dać.To jest moje prywatne zdanie i mam do niego prawo.Kiedy podnosiłam dyskusje na ten temat rok,czy dwa lata temu uważano mnie z a nawiedzoną,która wszędzie widzi raka.Teraz już zobojętniałam i jest mi już wszystko jedno bo wiem,że ta rasa nie ma przyszłości i nie ma żadnych szans na zmiany bowiem nikt nie panuje nad powstawaniem nowych hodowli i rozmnażaniem tych psów.Jakie znaczenie ma posiadanie rodowodu czy nie?Pies i tak umrze młodo w przeważającej większości pozostawiając swoich ukochanych ludzi w bólu i smutku nieukojonym.Może teraz,kiedy zaczęły odchodzić bernusie "starych "forumowiczów temat tym bardziej przycichł-coraz mniej pytań o przyczyny śmierci,bo większość już wie,że to nie ma znaczenia a może już wszyscy zupełnie zobojętnieli..Ja na pewno tak
Majszczur napisał(a):Ale o czy my tu w ogóle mówimy ???
Dopóki za "hodowlę" będą się zabierać osoby tak "wysoce wykwalifikowane" jak TU to całą wielką politykę "ulepszania rasy" możemy sobie w buty wcisnąćCzy pies będzie wiedział, że z mamą nie może?
![]()
nugatika napisał(a):Majszczur napisał(a):Ale o czy my tu w ogóle mówimy ???
Dopóki za "hodowlę" będą się zabierać osoby tak "wysoce wykwalifikowane" jak TU to całą wielką politykę "ulepszania rasy" możemy sobie w buty wcisnąćCzy pies będzie wiedział, że z mamą nie może?
![]()
Myślałam, że to tylko mnie podniosło ciśnienie ...
PaniBisiowa napisał(a):nugatika napisał(a):Majszczur napisał(a):Ale o czy my tu w ogóle mówimy ???
Dopóki za "hodowlę" będą się zabierać osoby tak "wysoce wykwalifikowane" jak TU to całą wielką politykę "ulepszania rasy" możemy sobie w buty wcisnąćCzy pies będzie wiedział, że z mamą nie może?
![]()
Myślałam, że to tylko mnie podniosło ciśnienie ...
Mi opadły ręce, nogi. Ciśnienie już przestało reagować. Trzy razy czytałam, żeby się upewnić, że to prawda. Normalnie odpowiedź na mój wcześniejszy post. Śmiać się czy płakać? Chyba płakać.
annasm napisał(a):Zmieniło się wg mnie bardzo wiele w przeciągu ostatnich paru lat.
Słowo nowotwór, histiocytoza pojawiało się 5 lat temu sporadycznie.
Dziś co trochę rzuca się w oczy, pojawia się na stronach hodowli. Coraz więcej hodowców nie boi się umieszczać na swoich stronach takich informacji.
Problem nowotworów i histiocytozy u BPP jest bardzo poważny. Wg artykułów francuskich naukowców prawie co czwarty berneńczyk umrze na HS. Niekoniecznie w młodym wieku, choroba ta może być przyczyną śmierci w wieku 8-9 lat tak samo.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3139364/
Wiemy że w przypadku histiocytozy genetyka odgrywa większą rolę niż w przypadku innych nowotworów (wg cytowanego wyżej artykułu odpowiedzialne za nią miało by być kilka. kilkanaście genów). Niestety nie da się wyeliminować z hodowli psów spokrewnionych z chorymi. Dlaczego? Bo tak naprawdę trzeba by wyeliminować całą populację.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16826705
Problemem jest brak możliwości leczenia tej choroby, w niektórych ośrodkach stosowany jest jeden lek o którym można powiedzieć że daje częściową remisję. Trwają prace kliniczne nad kojarzeniem tego leku z innym mającym uwrażliwiać komórki nowotworoweh na działanie tego pierwszego. Poza tym pustynia...A leczenie tak agresywnego nowotworu jednym lekiem to tak naprawdę tylko próba czasowego przedłużenia życia.
Próba - dodam że wysoce kosztowna a nie dająca długofalowych perspektyw. Stosowanie innych leków to w tej chwili tylko i wyłącznie eksperyment - znowu kosztowny, uciążliwy i dający tak naprawdę nikły ślad nadziei na powodzenie.
Nie każdy wyrzuci w błoto kilka tys złotych nie oczekując w zamian nic, dla możliwości spróbowania leków, których nikt wcześniej nie stosował.
Rozpoznanie równa się w tej chwili tak naprawdę wyrokowi śmierci.
Dla pocieszenia dodam że znam jeden przypadek BPP który żyje ponad rok od chwili usunięcia nerki w której histopatolog rozpoznał HS.
Pewną nadzieją są prowadzone badania genetyczne.
http://www.berner-iwg.org/upload/Burgdo ... t_Hist.pdf
viewtopic.php?f=86&t=9501
Mam nadzieję że populacja polskich BPP dalej będzie brać udział w tych badaniach. Jeśli uda się określić sekwencje genów odpowiedzialnych za występowanie HS i ich mutacje może drogą badań genetycznych uda się w przyszłości wyeliminować psy niosące zwiększone ryzyko z hodowli. Może się jednak okazać że nie będzie to takie proste bo jeśli będzie prowadziło do znacznego zawężenia puli genowej może skutkować zwiększeniem się częstości innych schorzeń genetycznych lub ujawnienia się sekwencji również odpowiedzialnych za występowanie HS ale wcześniej rzadziej spotykanych.
To badania i praca na lata ale mam nadzieję że będzie światełkiem w tunelu.
Bo trudno jest kochać psa o którym wiem że może żyć tak krótko.
Trudno ale nie potrafię inaczej.
Czak wpoił we mnie miłość do berneńczyków, nauczył że są psy, które potrafią kochać jak żaden inny...
maat napisał(a):annasm napisał(a):Zmieniło się wg mnie bardzo wiele w przeciągu ostatnich paru lat.
Słowo nowotwór, histiocytoza pojawiało się 5 lat temu sporadycznie.
Dziś co trochę rzuca się w oczy, pojawia się na stronach hodowli. Coraz więcej hodowców nie boi się umieszczać na swoich stronach takich informacji.
Problem nowotworów i histiocytozy u BPP jest bardzo poważny. Wg artykułów francuskich naukowców prawie co czwarty berneńczyk umrze na HS. Niekoniecznie w młodym wieku, choroba ta może być przyczyną śmierci w wieku 8-9 lat tak samo.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3139364/
Wiemy że w przypadku histiocytozy genetyka odgrywa większą rolę niż w przypadku innych nowotworów (wg cytowanego wyżej artykułu odpowiedzialne za nią miało by być kilka. kilkanaście genów). Niestety nie da się wyeliminować z hodowli psów spokrewnionych z chorymi. Dlaczego? Bo tak naprawdę trzeba by wyeliminować całą populację.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16826705
Problemem jest brak możliwości leczenia tej choroby, w niektórych ośrodkach stosowany jest jeden lek o którym można powiedzieć że daje częściową remisję. Trwają prace kliniczne nad kojarzeniem tego leku z innym mającym uwrażliwiać komórki nowotworoweh na działanie tego pierwszego. Poza tym pustynia...A leczenie tak agresywnego nowotworu jednym lekiem to tak naprawdę tylko próba czasowego przedłużenia życia.
Próba - dodam że wysoce kosztowna a nie dająca długofalowych perspektyw. Stosowanie innych leków to w tej chwili tylko i wyłącznie eksperyment - znowu kosztowny, uciążliwy i dający tak naprawdę nikły ślad nadziei na powodzenie.
Nie każdy wyrzuci w błoto kilka tys złotych nie oczekując w zamian nic, dla możliwości spróbowania leków, których nikt wcześniej nie stosował.
Rozpoznanie równa się w tej chwili tak naprawdę wyrokowi śmierci.
Dla pocieszenia dodam że znam jeden przypadek BPP który żyje ponad rok od chwili usunięcia nerki w której histopatolog rozpoznał HS.
Pewną nadzieją są prowadzone badania genetyczne.
http://www.berner-iwg.org/upload/Burgdo ... t_Hist.pdf
viewtopic.php?f=86&t=9501
Mam nadzieję że populacja polskich BPP dalej będzie brać udział w tych badaniach. Jeśli uda się określić sekwencje genów odpowiedzialnych za występowanie HS i ich mutacje może drogą badań genetycznych uda się w przyszłości wyeliminować psy niosące zwiększone ryzyko z hodowli. Może się jednak okazać że nie będzie to takie proste bo jeśli będzie prowadziło do znacznego zawężenia puli genowej może skutkować zwiększeniem się częstości innych schorzeń genetycznych lub ujawnienia się sekwencji również odpowiedzialnych za występowanie HS ale wcześniej rzadziej spotykanych.
To badania i praca na lata ale mam nadzieję że będzie światełkiem w tunelu.
Bo trudno jest kochać psa o którym wiem że może żyć tak krótko.
Trudno ale nie potrafię inaczej.
Czak wpoił we mnie miłość do berneńczyków, nauczył że są psy, które potrafią kochać jak żaden inny...
Aniu, dziękuję za ten głos w dyskusji.
To nie prawda, że nic się nie robi i nie prawda że nic się więcej nie da zrobić.
Coraz więcej wiemy, coraz więcej ludzi gotowych jest dla swoich psów wydać mnóstwo pieniędzy i jak Ty współpracować z weterynarzami w walce z chorobami, co oprócz walki o życie kochanego psa jest wkładem w wiedzę o chorobie.
Akurat w przypadku hisiocytozy argument ograniczania hodowli nie ma sensu. I to też się zmienia, że ludzie pomału zaczynają to rozumieć, że nie w eliminowaniu tylko droga ale w starannym doborze.
Tu, na tym forum coraz mniej jest pędu do inbredu "na wybitnych przodków", co było "modą" jeszcze kilka lat temu, bo ludzie rozumieją, że genetyka to nie inżynieria i z genami wybitnego eksterieru mogą się nieść genetyczne choroby.
Ja tak samo jak Ania - utraciwszy Joba w wieku 3 i pół roku i Toy w wieku 6 lat ( dziś jest właśni 5 rocznica jej śmierci) nie potrafię przestać przestać kochać właśnie tej rasy.
Jedno czego się nauczyłam, to szanować każdą chwilę ich życia i cieszyć się ich obecnością póki trwa.Spoiler:
Powrót do Berneński Pies Pasterski
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości