Ja po 3 dniach z 5-cioma posiłkami (częściowo gotowanymi), sprzątaniem siuśków i kupek, częstym "edukacyjnym" wyprowadzaniem na spacer i moim nieświadomym przeświadczeniem, że szczeniakowi muszę towarzyszyć aż zaśnie (paradoksalnie coś się ciągle działo więc Goja nie bardzo chciała spać), byłam wykończona

, stwierdziłam z przerażeniem, że nie mam ani chwili dla siebie i pomyślałam, że coś robię nie tak i coś trzeba zmienić. Ponieważ spacery miały służyć m.in. kontroli nad potrzebami fizjologicznymi a podawanie "domowego" jedzenia uważałam(i dalej uważam) za element zdrowego odżywiania, wyszło mi, że mogę zmniejszyć ilość posiłków i zapanować nad całkowitym oddaniem mojego czasu Gojce. Ograniczyłam posiłki do 3-ech i tak było do ok 10-go miesiąca. Teraz Goja dostaje podstawowe jedzenie 2 razy dziennie (nazywam to śniadankiem ok 8-mej rano i obiadkiem ok. 16-17-tej). W międzyczasie i tak spożywa dużo różności: smaczki do nauki (uczenie to jedno z jej ulubionych zajęć więc je tego dosyć dużo), robi za wstępne płukanie (przed zmywarką) większości ludzkich naczyń, jedna z wieczornych zabaw to wyszukiwanie porozkładanych po całym domu smakołyków, w każdej przyniesionej do domu torbie z zakupami musi coś dla niej być, wiernie testuje półprodukty w trakcie "ludzkiego" gotowania, i.t.p. Przy tym wszystkim zachowuje szczupłą sylwetkę, stałą wagę i zdrowie. Z moim upodobaniem do jedzenia zupełnie nie wyobrażam sobie, żebym mogła ją karmić raz dziennie ale nie mam na to żadnej fachowej teorii.