Może to wydawało się niektórym osobom nietaktowne, że weszliśmy na forum najpierw do działu o hodowlach, ale wynikało to z potrzeby chwili. Teraz odpowiadając na prośbę moderatora Olci opowiemy kilka słów o naszej przygodzie entlowej i nie tylko.
Jak już napisaliśmy od 25 lat jesteśmy członkami ZKwP ( ostatnie lata pełnimy funkcję członków sądu koleżeńskiego w naszym oddziale), a jak dobrze bym policzyła to ja pewnie nawet dłużej, bo w moim życiu pierwszy rodowodowy pies pojawił się w 1979r. Jak sądzę pamięć wielu forumowiczów nie sięga tak daleko :). W tymże roku moja Mama kupiła cudownego dobermana : był to Skat z Krainy Smutków. Zakup dokonany został podczas jednej z Wystaw psów rasowych - takie to były czasy. Skat był przez 8 lat naszą dumą, moja siostra przeprowadziła go przez wymagania hodowlane, by nasz pies mógł zostać reproduktorem i nim został. Był to czas kiedy to oddziałowe komisje hodowlane zajmowały się kojarzeniem psów i suk i nasz Skacik dochował się całkiem licznego potomstwa. Moja już wspomniana siostra w swojej założonej rodzinie zdołała nabyć wnuczkę naszego Skata, ale wraz ze śmiercią Kai u niej skończyła się przygoda z dobermanami. W moim życiu też pojawił się potomek naszego Skata. Był to pies odzyskany z rąk niewłaściwego właściciela, tzw. pies po przejściach. Poświęciłam mu wiele czasu i wydawało się, że pięć lat pracy nad wyprowadzeniem psa z agresji powinno przynieść oczekiwane efekty, ale Basza pozostał psem agresywnym i nie do końca przewidywalnym w zachowaniu. Potem nastąpiła moja zmiana stanu cywilnego i niedługo później w naszym maleńkim jednopokojowych mieszkanku pojawił się amerykański staffordshier terrier. Mimo wcześnie rozpoczętego szkolenia (Max miał wtedy 6 miesięcy, zgodę na szkolenie musiał w tamtym czasie wyrazić przewodniczący Oddziału ZKwP) nasze maleństwo okazało się temperamentalnie bardzo silnym Samcem, a nasze ówczesne warunki mieszkaniowe i zawodowe uniemożliwiały nam dalsze z Nim życie. Znaleźliśmy wówczas dla Maxa nową cudowną rodzinę - hodowlę stafordów i rotwailerów, gdzie Max żył w zdecydowanie lepszych warunkach . Nowa rodzina Maxa - nasi przyjaciele do dziś, chociaż Max już biega po niebiańskiego łąkach, widząc nasz smutek zwrócili naszą uwagę na fakt, że jeśli temperamentalnie nie pasujemy do staffordów to może golden retrivery. Tu nastąpiła kilkuletnia przerwa w życiu z psami do czasu, kiedy zamieszkaliśmy w naszym domu, naszym miejscu na ziemi, gdzie zamieszkaliśmy z naszą pierwszą goldenką Wegą z Żywieckiej Kotliny, potem zamieszkała z nami warszawianka Michelle Pfeiffer Modny Drobiazg. Dziewczyny były naszą wielką radością . Nasza Miłka przyszła na świat kilka miesięcy wcześniej niż nasza córka i tak powoli nasz dom zaczął się zaludniać i zapsiać

Tak teraz zacznie się opowieść o entlach w naszym domu.
W lutym 2013r. po chorobie, która zaskoczyła nas bardzo i okrutnie szybko zabrała nam naszego Astona mój mąż rozpoczął poszukiwania kolejnego kumpla do naszej ferajny. Wiedział, że nie może to być golden, bo taki Aston już się według nas nie powtórzy i na leczenie serca po stracie dwa lata wcześniej Miłki, a potem Astona wybrał właśnie rasę Entlebucher Sennechund. Muszę przyznać, że odejście Astona było dla mnie ogromnym ciosem i zarzekałam się, że jak zabraknie jeszcze Wegusi i Brytańki to w naszym domu nie będzie już żadnego psa. No cóż, uległam rodzinie. Z mojej inicjatywy pojechaliśmy na wystawę psów w Częstochowie, gdzie spotkaliśmy na żywo pierwszego entla Chippa (Ajaksa QN). No i rodzinnie wpadliśmy po uszy w zakochanie w rasie. Zaczęły się nasze poszukiwania. Wtedy w marcu nie trafiliśmy na strony forum bo nawet takiej strony nie szukaliśmy. Znaleźliśmy pewną hodowlę, w której ustawiliśmy się w kolejce oczekujących na miot. Żeby oczekiwanie sobie umilić poznawaniem rasy mąż pozwolił sobie przedzwonić do hodowli, by porozmawiać o rasie i o psiakach . Gdy skończył rozmowę powiedział krótko: ja tam żadnego psa nie kupię. Nastoletnia córka wpadła w rozpacz, bo marzenia o szczeniaczku jak szybko się pojawiły tak szybko legły w gruzach. No ale Mała łatwo nie daje za wygraną - córka zaczęła sama dzwonić do hodowli, gdzie mogły być małe entle, ale w ty czasie ich nie było. Natrafiłam na stronę Notes Cyrusa i zadzwoniłam. Przeprowadziłam długą przesympatyczną, rzeczową rozmowę na temat rasy, opowiedziałam o moim psiarstwie i ustawiłam w kolejeczkę, bo Uranią jeszcze nie miała oczekiwanej cieczki. Krycie było zaplanowane reproduktorem ze Szwajcarii więc pomyślałam, że skoro na nasze goldki przyszłe rodziny czekały miesiącami to i my możemy poczekać.... I tu okazało się, że Notes Cyrusa to kopalnia wiedzy o entlach i w linkach znaleźliśmy chodowlę w Czechach i po wejściu na stronę z Tichecho udoli okazało się, że jest i czeka na nas nasz piecho - tak to w końcu czerwca pojawił się u nas Frodo: dzidziuś wielkiej urody i o niesamowitej energii, której cała nasza czwórka z naszymi nastoletnimi karatekami w roli głównej nie dawała rady

W połowie lipca zadzwoniła do mnie Pani z hodowli QN, z informacją, że Urania szczęśliwie odbyła podróż do Szwajcari, gdzie została poślubiona Norweyowi. Ucieszyłam się, podziękowałam i czekałam na dalszy rozwój wypadków. Wiedziałam, że przecież los płata różne figle i mogą urodzić się same dziewczynki, a my tym razem idziemy w chłopaki.
Czas płynął i płynął i sprawdzałem wieści na moim iPadzie i.. elektronika to nie jest to co lubię najbardziej, więc nie naduszałam przez kilka dni takiej ikonki odśwież i nie napłynęły do mnie od razu wieści o narodzinach. Gdy zadzwoniłam do hodowli, to dowiedziałam się, że są dwa piesie, z których jeden wraz z siostrą wyjeżdża za granicę, a co do drugiego decydują się pewni państwo z jednego ze śląskich miast. Na moje szczęście nie zdecydowali się i rozpoczęło się nasze odliczanie do dnia spotkania z naszym entliczkiem.
Muszę się przyznać, że wdzięczna jestem hodowcom za dokonanie wyboru, który z piesiów zostaje w Polsce, a który wyjeżdża zagranicę, bo dla mnie one oba były i są równocenne.
I tak oto z rodzinnego buntownika stałam się na nowo psią mamą i nie ukrywam, że z olbrzymią radością po latach wracam do wystawiania i szkolenia psiaków ( Psikurs w Tarnowskich Górach to doskonale miejsce - polecam)
Uff. . Rozpisałem się, ale czuję się usprawiedliwiona będąc przez Olcię wywołaną do odpowiedzi.
Kończąc chcę jeszcze raz gorąco podziękować: Miro za serce i właściwe drogowskazy , Cyrusowi za Frodo, a Quercus Niger za Barta.

Obrazek został zmniejszony.