I tak pojawiła się
Bonita.
Ktoś wrzucił na jeden z serwisów internetowych ogłoszenie o suce do oddania.

gdzieś, nieomal na krańcu świata, wyglądało to to na najbrzydszą istotę na ziemi i zachęcającą absolutnie do niczego.
Smętnie spędzającą dnie przy budzie, na łańcuchu.
Wokół psa zainteresowania nie było, więc po kilku rozmowach, doszliśmy w gronie rodzinnym do wniosku, że to może jednak jest pies dla mnie?
Trochę się obawiałam... w końcu sunia już starsza (w marcu 2014 skończyła 6 lat), po śmierci Majki została mi pewna obawa na tym tle, może mocno chora.
To co zastałyśmy na miejscu (kawał drogi od domu, właściciel spieszący się gdzieś - odwrotu już nie było) wprawiło mnie w osłupienie, a co nieco w psim temacie już jednak widziałam.
Suka na łańcuchu, z dredami do łokci, podpełzająca do właściciela i z tego przykurczu(?) podskakująca do Jego rąk, po czym wywracająca się brzuchem do góry...

No nic, zapakowana ręcznie do samochodu, jakoś poszło...
W domu popłoch, wszystko wprawiało psa w przerażenie, odorek też niczego sobie, o dodatkowych "mieszkańcach" wolałam nawet nie myśleć

Podłamało mnie to, lekko mówiąc, szukałam dla siebie jednak psa - towarzysza, mimo studiów i pracy lubię czasem gdzieś pojechać, coś zrobić i chciałam by kolejny pies też mógł mi towarzyszyć.
A dla
Bonity wszystko było straszne, jednak najbardziej człowiek...

Mając, wśród znajomych psów, sunię o podobnym poziomie strachu, która po trzech latach, pracy z wieloma behawiorystami, specami od bernów i adopcji, w dalszym ciągu jest.. mocno zdystansowana do świata (poza swoimi ludzikami oczywiście

), byłam nie tyle podłamana ile załamana.
No ale jak to? Przecież już Jej nie oddam!
Gdzieś w spojrzeniu, w ruchach było i jest coś co chwyta za serce.
Wiec została.
Krok po kroczku, z godziny na godzinę, z dnia na dzień, uczyłyśmy się siebie, świata na około i tego, że człowiek jest ważny, a przede wszystkim dobry.
Gdy odkryła (po 3 dniach) łóżko, okazało się, że to miejsce idealnie dla Niej. Później też kanapa dołączyła do zacnego grona miejsc gdzie pies czuje się bezpiecznie, to tam ucieka gdy poczuje się zagrożona i to nie tylko w domu, ale i w gościach (mimo, ze nikt tam wcześniej nie siedział)
Przez 5 miesięcy udało nam się wiele wypracować. Może nigdy nie być "normalnym psem", ale jest już "prawie normalnym psem"
Byłyśmy w międzyczasie w bliższych i dalszych gościach, także w Puławach (podróż z BlaBlaCar, wiec z obcymi w obcym samochodzie, do obcego miejsca i obcych ludzi - dałyśmy radę!

)
więc Puławska Kanapa
Bonitka bywa także ze mną w pracy (w jednej z restauracjo-winiarni na Saskiej Kępie, więc też są obcy ludzie i ruch)


i oczywiście w bliższych gościach
kolejnych kanapach

i łóżkach w towarzystwie gospodarzy

Po drodze była jeszcze sterylka wraz z operacją oczu i biedna, bardzo obolała Bonisia

A tak spędzamy dnie, wylegując się wspólnie na kanapie.
