Od kilkunastu dni same problemy: najpierw Diego źle wstał z balkonu i zaczęła boleć łapka - przy jego dysplazji ciągle martwimy się też o kolanka. Przez dwa tygodnie dostawał zastrzyki. Były lepsze i gorsze dni, bo zdarzyło się pobiec za kumpelom i porwać panu szczotkę i z nią uciekać (mamy przecież dopiero 2 latka i 4 miesiące). Dzisiaj w nocy tłukł się po domu, w końcu zwymiotował, ale to nie przyniosło ulgi. Spędziliśmy z nim (mąż i ja ) 2 godziny za blokiem ( w godz. 3-5 w nocy). Rano lekarz, leki i nic nie lepiej temperatura 39,7. Wizyta u weta w Łodzi, kroplówka, ale wcześniej badanie - powiększona prostata jak u starego psa - czy ktoś spotkał się z takim przypadkiem?
Ale to nie wszystko - przed wyjazdem do Łodzi Diego leżał na balkonie, wyszłam do niego i nagle patrzę , a na obrzeżach trawnika, pod krzewami, gdzie ostatnio węszył wypalone chwasty. Doktor powiedział, że jeszcze za wcześnie by potwierdzić, że to zatrucie. Kochani czy ktoś miał doświadczenie z zatruciem środkiem chwastobójczym.
Strasznie się boję o smyka. W piątek zdał egzamin na psa terapeutycznego, myślałam, że wychodzimy na prostą.
