Czytałem o tym już przed kupnem psa, czytałem. W moim mieście nie ma komunikacji miejskiem, bo jest ono na prawdę małe (24 tys. mieszkańców).

Kiedy znajomi przychodzą, to nie trzeba ich prosić, oni sami się garną. Podobnie w sumie jest z przechodniami - bo tych akurat jest sporo. Co druga osoba spyta, czy może pogłaskać, poczochrać za uszkiem. Dina na spacerach już się sama garnie do każdego, kto wygląda normalnie. Co mnie dziwi - inaczej jest w domu. Kiedy ktoś do nas przyjdzie, jest nieufna. Mnie to, w sumie, cieszy, bo nie muszę się bać, że ktoś ją zza bramy struje. Chyba na spacerach przestawia jej się coś w głowie i nagle staje się kudłatą przytulanką również dla obcych. :)
Co do dotykania zębów - z tym jest mały problem. Bo kiedy otwieram jej paszczę, to - jak to szczenior - próbuje kąsać po palcach. No, chyba że jest zmęczona, czy wyleguje się na słońcu - wtedy jest, dosłownie, trupem.
Jak Wy radziliście sobie z tym gryzieniem? Oczywiście, kiedy nie gryzie, wtedy ją sowicie nagradzam... Tyle, że to - niestety - nic nie daje.

Jak na razie mowa o 45 minutach marszu. Czyli mam rozumieć, że jest dosyć prawidłowo? Nie wiem co jej jest, ale nie chce się ruszać za daleko od domu. Często nawet nie jest do końca zmęczona, kiedy chce wracać do domu. Na początku myślałem, że może chce jej się pić - zacząłem brać na spacery miseczkę turystyczną i wodę w butelce, tu jednak nie o to chodzi.
Uwielbia spacery, bo kiedy się z nią nie przejdę, to sama się dopomina, przynosząc mi smycz pod nogi. Kiedy wychodzimy, ogromnie się cieszy. Tyle, że - ni stąd, ni zowąd - po jakimś czasie zatrzymuje się, chce wracać. Dopiero wtedy zaczyna ciągnąć na smyczy.. Poprawka. Zaczynała. Teraz już chodzenie na smyczy mamy opanowane w tym stopniu, że i ta chęć powrotu do domu nie robi aż tak wielkiego kłopotu.
Dobra, wracając do tematu: kiedy wracamy, dopiero wtedy chce iść jak najszybciej. Ekscytuje się, a kiedy już otworzę bramę i spuszczę ją ze smyczy, biega po podwórku jak oszalała, zazwyczaj robi w maniaczym tępie dwa kółka po ogrodzie, kładzie się i odpoczywa.
Niby zmęczona, ale na bieg po ogródku jeszcze ją jest stać... O co w tym wszystkim chodzi? Tak bardzo tęski za "swoim terenem", czy jak? Nie mam pojęcia, aczkolwiek mimo wszystko dystanse stopniowo wydłużam. Może z wiekiem jej przejdzie. No, skoro o tym mowa to idę z nią na wieczorny spacerek, na razie.
