To i ja wtrącę swoje trzy grosze, choć specjalistką nie jestem. (a tak btw - baksak - na tym forum jest mnóóóóóstwo tematów o pozytywnym szkoleniu - i ani jednego promującego awersyjne metody

)
Z mojego doświadczenia wynika, że brak efektów szkolenia pozytywnego wynika nie z tego, że pies jest "trudny", tylko z lenistwa człowieka, braku konsekwencji oraz z tego, że słabo swojego psa poznał.
Jak wiecie, oprócz berna, mamy małego kundelka Dudusia, duszę rogatą i przykład typowego mazowieckiego psiego powsinogi. Na takie psy wiekszość mówi, że z nimi to juz nic się nie da zrobić - jazgoczą, rzucają się na inne psy, strach je paralizuje itd.. Wiecie, to takie które wyskakują zza bramy i gonią przechodzących jazgocząc jak opętane. I ten właśnie Duduś nauczył mnie, że z każdym psem mozna, tylko trzeba wiecieć jak i czym

I nie mam tu na mysli broń boże metod awersyjnych.
Popełniliśmy z nim mnóstwo błędów na początku, poczynając od tego, że nie poszlismy na początku na żadne szkolenie, bo po co, skoro on taki mały (tak jakby psa się szkoliło w zależności od wagi

). Pies wzięty z opuszczonej stodoły, totalnie aspołeczny, czlowieka nie znał, więc w głowie hulały tylko pierwotne instynkty. Psioczyłam na niego, uważałam, ze to burek, którego nie da się wyuczyć, leczyłam po pogryzieniu, bo rzucał się idiota na większe, wykastrowałam, bo przekonywano mnie, że to coś zmieni (ta, zmieniło

- jego wagę na większą

) - generalnie idiotka jakich mało i wstyd mi teraz okrutnie. Smaczków przy róznych próbach pochłonął tony

I dupa. Burek, no po prostu wiejski niewyuczalny burek.
Aż nagle, zupełnie przez przypadek, znajoma zaproponowała, żebym zabrała go i moją córkę na agility, ot tak, żeby popatrzeć, właściwie towarzysko.. Trenerka popatrzyła na niego, widzi, że skoczna bestia, no to zmusiła Marysię, żeby spróbowała. Ludzie! nagle się okazało, że my mamy super wyuczalnego, sprytnego psiura!! Otwieracz był potrzebny! Jaki on kontakt złapał z Maryśką!! Nic mu nagle nie przeszkadzało, nawet znienawidzone ON-ki metr obok, bo on PRACOWAŁ! Smaczki miał w nosie, jak dostawał, to dobrze, jak nie to też mogło być. Maryśka poszła z nim na PT i się dało.
NIe wiem czy ta opowiastka coś komuś da, ale chciałam tylko powiedzieć, ze psy też bywają rózne, jak ludzie - jedni jadą nad morze i leżą godzinami, inni odpoczywają łażąc po górach. Dla każdego psa nagrodą moze być cos innego - poczytajcie choćby o Freudzie Karoliny.
A mój Duduś, jak się z nim regularnie nie pracuje, to zaczyna znowu miec swoje jazdy - nudzi się biedak
