Zaraz zacznę Nirę wychwalać i okaże się - zgodnie z prawem Murphy'ego, że zrobiłam to pochopnie i zastanę np. po powrocie z pracy rozniesiony dom

.
Tak więc troszkę powściągliwie

:
Nirka to też żywioł - idealnie odzwierciedlają to te zdjęcia:


Cała Nirka - Świrka
A tak zupełnie poważnie - jest bardzo kochana, posłuszna, doskonale wie, kiedy robi coś, czego nie powinna (ma zabronione wchodzenie na piętro, jednak rano zakaz łamie, budząc mnie skrobaniem do sypialni, jeśli uzna, że już zdecydowanie trzeba wstawać. Jak wyjdę, kładzie uszy po sobie, i prowadzi mnie w stronę schodów. W dzień "biedulka" dzielnie, grzecznie czeka leżąc na pierwszym schodku od dołu, aż Pani zejdzie).
Z komend nie mam zbyt wiele weny (inaczej: nie widzę potrzeby tzw. użytkowej, żeby uczyć czegoś ponad to co potrafi, prędzej synek będzie tę naukę kontynuował, jeśli będzie chciał), nauczyłam ją za szczeniaka podstaw: siad, podaj łapkę (jedną, drugą), waruj, ence-pence w której ręce, zostań (to ostatnie wychodzi albo nie

).
Od malutkiej nauczyłam ją "nie skacz", zostaw (rękaw, nogawkę) i mnie słucha. Gorzej z synkiem, którego ewidentnie upatrzyła sobie do wszelkich zabaw i kilka bluzek poooooszłooooo (dziury).
Nauka czystości trwała naprawdę krótko - nastawiałam się na dłuższy czas i nawet zostały mi 2 paczki podkładów higienicznych. Ale tu sporą zasługę przypisuję sobie, bo zimno, nie zimno, spać się chce czy nie - wychodziłam bardzo często - i o 2 w nocy i o 4 nad ranem jeśli pisnęła. Gdzieś przeczytałam opinię, że tak się nie powinno robić, bo pies się przyzwyczai. Nie przyzwyczaiła się. Teraz wychodzę ostatni raz ok 20 (czasem później, jeśli długo nie śpię - na szczęście mam ogródek) i do tej 6 - 6.30 spokojnie wytrzymuje.
Ze zniszczeń to hmmmm... pewnego dnia odezwała się w Nirce natura ... bobra i obgryzła pięknie kilka drewnianych framug

. Na szczęście mój brat - fachowiec doprowadził je do ładu i składu, że ciężko sostrzec jakiekolwiek ślady.
Sądzę, że sporą zasługę w jej wychowaniu mogę przypisać też starszej (prawie 12 letniej) suni, która Małą czasem "temperuje" i na pewno daje dobry przykład, bo jest złotym psem

.
Nira ma sporo energii, ale nie chcę dać się zafiksować. Wychodzę z założenia, że to pies ma dostosować się do naszego trybu życia a nie odwrotnie. Spacer dłuższy ma miejsce 1 raz dziennie, niestety często na smyczy, bo w pobliżu jest ulica to raz, a dwa: Nirka jeszcze jest na tyle szalona, że z pewnością by chciała się witać z co poniektórymi osobami

. Konsekwentnie jednak chodzę z nią w miejsca, gdzie można ją puścić i może sobie pohasać. Jak nikogo poza jej towarzyszką w pobliżu nie ma - wraca na zawołanie. W domu suńki zostają same tak ok 5 godzin (na razie póki mogę wracam wcześniej), w domu Nira faktycznie jest przy mnie calutki czas - w każdym pomieszczeniu, wybudzi się nawet z głębokiego snu, jeśli ja się przenoszę w inne miejsce. Na noc sama idzie do swojego łóżeczka i śpi, często sama z siebie dołącza do niej o dziwo starsza suńka (która absolutnie miłości Nirze nie okazuje, toleruje ją

).
Uczę Nirę chodzić na smyczy przy nodze, ale jest ciężko. Ciągnie ten szatan mały, więc muszę być bardzo konsekwentna i uzbroić się w morze cierpliwości. Na szczęście mamy duży ogród i tam kilka razy dziennie szaleje do oporu. Ostatnio zafiksowała się na kij - ja podnoszę a ona podskakuje - uwielbia to i muszę jej nieco tę zabawę dawkować, żeby stawów nie przeciążyć (chociaż tak samo skakałaby podczas zabawy z jakimś psem)

.
Gości lubi, po chwili szaleńczego powitania z wybraną osobą, uspokaja się i potrafi potem spokojnie leżeć bez ekscytacji

.
Poszczekuje i burczy, ale na razie nie za często i nie na wszystko.
Uhhhh rozpisałam się strasznie, pewnie będzie ciężko przez to przebrnąć

.
Reasumując w kilku słowach: kochany z Niry piesek.