
Obrazek został zmniejszony.
Kessi, Kessiul, Kessiulek .... to ona skleiła moje złamane serce po Yogim i Bubu ... pokazała jak wielką miłością pies może darzyć swojego człowieka .... Kessi kochała mnie "inaczej" niż reszta psów .... miłością bezgraniczną... chodziła za mną krok w krok, patrzyła wiecznie w oczy oczekując na jakikolwiek sygnał, komendę, żebym tylko się nią w danej chwili zainteresowała ... najszczęśliwsza kiedy robiłyśmy coś razem ... momentami miałam wrażenie, że czyta mi w myślach, zawsze wiedziała czego od niej oczekuję .... jednego do końca nie wypracowałyśmy ... demolowania domu .... robiła wszystko żeby z niego wyjść jak tylko zostawiałam ją samą... zjedzone drzwi wymieniałam przynajmniej raz w miesiącu ....
Nie wierzę, że to już koniec ... ciągle to do mnie nie dociera ...

Przyczyną śmierci Kessi był nowotwór ... jaki dokładnie ? tego niestety do końca nie wiemy ... moje życie się trochę ostatnio pokomplikowało i nie byłam w stanie jej do końca zdiagnozować ... podejrzewaliśmy chłoniaka
