Hmm, az mi trudno pisac, tak bardzo przezylam rozmowe z Pania z Rachowa.
Wszystko, co wczesniej bylo napisane jest prawda. Pani opiekuje sie okolo 200 psami i jest ich coraz wiecej. Utzrymuje je z 400 zl renty

Poplakala sie jak mowila, ze nie ma co im dac jesc i ze jakby mogla, to swoje serce by im dala, zeby tylko nie glodowaly...
Ludzie podrzucaja jej trucizny i morduja te psiaki. Umieraja jej na rekach. A podobno psy tak cicho odchodza...
Ale Pani nie przestaje sie o nie starc. Pomimo tego, ze jeden z psow prawie odgryzl jej reke, prawa, rehabilitacja wciaz trwa. Pani buduje teraz boksy dla psow, ale nie ma na slome...
Mowi, ze teraz spadla jej prawie manna z nieba, bo jakies Panie z Warszawy przywiozly jej psom tone ryzu. Ale niestety nic nie ma do ryzu. Czeka na rente, na te 400 zl...
Spytalam Pani, co potrzebuje. Pani od razu sie zastrzegla, ze ona nie chce nikogo naciagac... Musialam ja przekonywac, ze my absolutnie o tym nie myslimy.
To przytulisko potrzebuje wszystkiego (oprocz ryzu oczywiscie) : oleju, marchwi, czosnku, karmy, recznikow, kocy, misek, garnkow, slomy, miesa, ...... Wszystkiego. I jeszcze wolontariuszy, bo ta kobieta jest tam sama. Corka juz z nia nie mieszka.
Jak z nia rozmawialam, pomyslalam sobie, ze ona jest jakims psim aniolem, a dodatkowo leczy nasze sumienia, bo zabiera nam sprzed oczu, to co psuje "swietlisty" wizerunek swiata - zabiera nam sprzed oczu wyrzuty sumienia. Ludzkie wyrzuty sumienia.
Chociaz powiem szczerze, ze ja je ciagle mam. Te wyrzuty. I dlatego wiem, co mam teraz robic.
Chcialabym, zebysmy pomagali tej kobiecie stale, zebysmy nie rozdrabnaili sie na kilka schronisk, ale zebysmy sie skupili na tym przytulisku. Moglibysmy co jakis czas zawozic Pani troche jedzenie i inne rzeczy.
No i tyle...