U Barnaby atak przychodził bez ostrzeżenia, spojrzał tylko jakoś inaczej i upadał an podłogę przyjmując pozycję waruj, czasami gdy napad drgawek był silniejszy leżał na boku i wysztywniało mu i zakrzywiało łapki

Sam atak trwał około 2 minuty, potem pies wstawał, był zdezorientowany i koniecznie chciał wychodzić na dwór. Na podwórku nie kładł się tylko chodził z takim trochę nieobecnym wzrokiem. Po pół godziny mniej więcej dochodził do siebie.
Gdy już przyjmował leki, to bardzo rzadko miał napady - raz na rok, może trochę częściej i nie były to silne epizody. Martwiłam się tylko, żeby mu się nie przydarzyły na spacerze - z psem, który ważył 90kg nie wiedziałam jak sobie poradziłabym. Raz jednak tak mieliśmy. Po prostu przeczekałam atak, a potem poszliśmy normalnie do domu. Naprawdę nie była to straszna rzecz, o wiele trudniej przeżywaliśmy dysplazję - to był duży problem. A padaczka leczona nie jest uciążliwa.
Jak Barnaba zaczął przyjmować Mizodin, to przez pierwsze dni chyba nie czuł się najlepiej, przychodził do mnie i skarżył się, miałam wrażenie (nie wiem dlaczego), że może kręci mu się w głowie. Ale potem przyzwyczaił się i funkcjonował jak przed chorobą, trzeba było tylko pamiętać o regularnym podawaniu leku (3 razy dziennie). Żył najnormalniej na świecie.
Będzie dobrze, nie martwcie się. Trzymam kciuki za Freuda i za dobranie odpowiedniego leku - to jest bardzo ważne. Dobry wet na pewno doradzi wam właściwe leczenie i wszystko będzie tak jak dawniej
