Jak wiecie od niespełna trzech miesięcy jest ze mną wymarzony, upragniony i długo wyczekiwany Bernuś. A właściwie berneńka. Marzyłem o takim piesku latami. Zawsze były jakieś przeszkody, może nawet lęk przed posiadaniem psa. Tak już mam, że zanim się na coś zdecyduję szukam przeszkód i powodów, żeby jednak się na to nie decydować. Z Bernem było podobnie. Czytałem, zdobywałem wiedzę i dwie rzeczy mnie powstrzymywały. Pierwsze, to długość życia tych pięknych psów. Traktuję psy jak normalnych członków rodziny i bałem się, że jak po 8-10 latach będę musiał się rozstać na zawsze z psem, to sobie nie poradzę. "Pochowałem" w swoim życiu trzy psy. Za każdym razem dochodziłem do siebie miesiącami. Tak już mam
Drugą rzeczą, która mnie powstrzymywała było zdrowie Berneńczyków. Tyle się nasłuchałem, tyle naczytałem, że znów zaniepokoiłem się tym, że jak mój pies będzie chory, to będę cierpiał razem z nim.
No i stało się! Bona ma 4,5 miesiąca. Ma za sobą dwie operacje. Obie na przepuklinę. Pierwszą miała jeszcze w hodowli, ale jakiś "pan" spaprał robotę i musiała mieć ponowną. Przy tej okazji zleciłem RTG stawów biodrowych. Okazało się, że jedno biodro jest brzydkie. Konkretnie panewka jest "otwarta". No, ale pomyślałem sobie, że jak objawów nie ma, to nie ma się czym martwić tylko zapobiegać i jakoś to będzie. I do dziś objawów nie ma.
Niestety moja Bonka zaczęła kuleć jakiś czas temu, ale na przednie łapy! odczekałem kilka dni w nadziei, że Jej przejdzie. Niestety nie przeszło. Poszliśmy więc do lekarza. Tam skierowanie do ortopedy i RTG stawów łokciowych. Wynik tych zdjęć jest tym, co mnie załamało. Dysplazja obu stawów! I to taka, że nawet ja (mechanik samochodowy z wykształcenia) znalazłbym to na zdjęciu. Jedna kość opiera się po prostu na kulce drugiej kości. W drugiej łapce jest lepiej, ale też bardzo źle. Oczywiście chrząstki już uszkodzone. Przy okazji zrobione badanie krwi (profil kostny). Wapna za mało - powinno być min 10, jest 7. I tu pragnę wszystkich poinformować, że Bona od początku jest na Royal'u. Oczywiście dostała leki, które mają Jej pomóc, ale nie pomagają. Jest coraz gorzej. Strasznie kuleje, nie może wstać z miejsca i nie może chodzić po schodach. Jedyna realna szansa według Pani doktor, to operowanie obu łap. Operacja polega na wycięciu fragmentu kości i złożenia jej ponownie. Ma to na celu skrócenie kości i odsunięciu jej od "kulki" drugiej kości. Dla mnie dramat. No, ale nie robi się obu łap jednocześnie, więc w perspektywie są dwie operacje. Myślicie, że to koniec? Niestety nie! Na lewym boku wyrósł Jej jakiś guz. Tak naprawdę nie wiadomo co to jest, ale istnieje niebezpieczeństwo, że może to być zmiana nowotworowa. Nie muszę tłumaczyć, że zdaniem lekarzy, najlepiej go usunąć operacyjnie.
Ludzie! Moja Bona ma 4,5 miesiąca! Tak bardzo bałem się, że będzie chora, ale myślałem, że mnie to jakoś ominie. Nie ominęło...

Może ktoś z Was zetknął się z takim przypadkiem, może to "normalne" i z czasem przejdzie, a ja panikuję. Jest też taka opcja, że lekarze poczuli, że mogą mi wmówić wszystko, a ja chętnie za to zapłacę. Choć tu akurat nie sądzę, bo Bona naprawdę ma dolegliwości, więc to chyba nie trafiona teza.
Tylko nie piszcie proszę, że mam się sądzić z hodowcą, bo na pewno nic takiego nie zrobię. To nie jego wina. Znam psy z tej hodowli i są zdrowe, piękne i silne. Nie chcę też, aby ktoś wypowiadał się na tematy medyczne, bo tu jednak ufam lekarzom, a nie właścicielom psów. Myślę o konsultacji w innej klinice, choć ta podobno jest najlepsza. Choć z drugiej strony Royal też podobno jest najlepszy, a wapno za niskie. Pani doktor powiedziała, że Royal był kiedyś dobry, ale się popsuł i już go nie poleca. Ja generalnie nie mam zdania, ale jak tylko skończy się worek (niedawno kupiłem 15kg), to zmienię karmę na inną. Nie wiem jeszcze jaką. Może i tu coś poradzicie?
Usłyszałem niedawno, że za bardzo marzyłem, za bardzo czekałem i za bardzo się cieszyłem. Czy tak jest zawsze? Czy tylko ja tak mam? Sam nie wiem czy jestem wkurzony czy załamany... Eh...