Pies miał byc na czczo. Czak został osłuchany i zbadany praez weta, potem dostał zastrzyk (lek p/bólowy, zwiotczający i uspokajający). Wet wspomniał ze gdyby to bylo malo moze ew. dostac jeszcze barbiturany - nie musiał, lezal jak flaczek. Zostalam poproszona do poczekalni. I po jakichs 35-40 min (ogryzalam paznokcie) wyszedł na własnych moze lekko chwiejących sie nogach. Zaraz dostałam zdjęcia i wpis do rodowodu. Do wieczora ma nic nie jesc. Taki jest raczej spoczynkowy, znaczy sie lezy, czasem wstanie, przejdzie kilka metrów i znowu sie kladzie.
Wzielam urlop zeby trzymac go za lapke.
W moim wypadku chlop nie byl do niczego potrzebny - ale tam bylo co najmniej 2 roslych facetów - sami nosili psa po zastrzyku do pokoju badan.