No to jesteśmy po....
Okazało się, że jest to dosć stara sprawa (prawdopodobnie po tym wiosennym upadku z klifu... ). Były tam skrzepy krwi i ropa, nie miało ujścia i sie zbierało. Były tam też blizny. A po ściągnięciu tej warstwy ropy i krwi była zmieniona tkanka. pani doktor mówi, że była to zmiana wywołana ropą i krwią. Po ściągnięciu tej brzydkiej tkanki od razu pojawiła się piękna i zdrowa tkanka, co także wg jej opinii eliminuje jakikolwiek nowotwór... Oby tak naprawdę było.
Nie do końca zszytą ma tą ranę, bo będzie miał to płukane antybiotykiem i by można zebrać jeszcze ewentualną ropę która się zbierze. Mamy nadzieje, że nie bedzie trzeba znowu otwierać i czyścić... Będziemy to wiedzieć w okolicach soboty...
A wyszło to teraz dopiero przy zabawach z Filetem - bawili się, Filet pazurem tam zahaczył i taka "torba" w której był ten ropien i skrzepy pękło, dlatego to dopiero teraz zauważyliśmy...
Potrzymajcie jeszcze kciuki proszę

Czy ten Galwin nie może trochę nam odpuścić w tych 'przygodach" swoich
