dzisiaj Altek postanowił podnieść nam poziom adrenaliny
wczoraj miał drugi zabieg, wszystko poszło ok, kupiłam nowy kołnierz, założyłam nanoc i wszystko było cacy aż do mojego powrotu z pracy kiedy to zastałam kołnierz rozerwany (skubany je chyba rozpracował) i otwartą jedną ranę

tel do kuzyna i jedziemy szybko do gliwic, jak na złość szlabany się przed nami zamykały, w momencie kiedy zjechaliśmy z autostrady drogowcy postanowili zatamować ruch więc nawrotka i do następnego zjazdu, dotarliśmy po 1,5 godz
Altek dostał znowu głupiego jasia i poszedł do zszycia, teraz śpi w kuchni a ja się martwię aby nie było powtórki z rozrywki bo wtedy będzie miał 2 tyg na prochach
postanowiliśmy że podczas naszych nieobecności będzie siedział w kojcu, wynieśliśmy z niego ławkę i stół (robił za altanę) i mam nadzieje że nie mając o co zachaczyć z nowym kołnierzem nie pujdzie mu już tak łatwo, chcę także włożyć dwa kołnierze w siebie dzięki czemu konstrukcja będzie mocniejsza
i teraz prosze was kochani potrzymajcie kciuki za mojego artystę, coby ranki się w spokoju wygoiły
chyba wcześniej zapeszyłam, mysląć że już będzie z górki
