a wiec tak... napisałam maile do pobliskich szkół i zwąpiłam.. w jednej przyjmują od marca a w drugiej od sierpnia nowych
wczoraj poszłam na spacer. zaopatrzyłam sie w mnóóóóóstwo smakołyków, cierpliwość i czas

wychodząc z odmu(mam do głownej drogi 100m) pozwoliłam mu jeszcze na obwąchanie i obsikanie wszystkiego ale potem koniec... złapałam psa na krótką smycz i kążdą jego próbe podbięgniecia do krzaczka,słupka,trawki tłumiłam energicznym pociągnieciem za smycz i stanowczym głosem NIE WOLNO

... potem zrównoważonym,pewnym głosem mówiłam RÓWNAJ.. i po chwili dostawał smakołyka.. był też i rozszczekany pies za płotem(tajna broń kiełbaska),

wyciagałam i machałam mu przed nosem i kladłam rekę na ramie(wtedy zwracał głowe ku mnie) oczywiscie targał pare razy do niego ale udało sie go opanować
efekt taki.. okropnie boląca ręka i chyba naciagniete mieśnie....

zjedzone setki smakołyków ale wracając ze spaceru(doszło jeszcze zmecznie) szedł już na luźnej smyczy...
po drodze (na uboczu) poćwiczyliśmy siad, leżeć, zostań i do mnie.. nawet dobrze poszło..
dobrą metode wybrałam..
a co do innych psów. w ten dzień spotkaliśmy sie jeszcze z kolego(tym co ostatnio-labkiem) była wymiana zdań na początku spaceru a potem prze ok godzinke tylko cichutkie pomrukiwania ale potrafili stać obok siebie... Cezary nie był już takim agresorem jak ostatnio ale labek... ktory rzucił sie na niego na sam koniec..
