napiszę małe opowiadanie, jeśli będzie "zbyt ostre" proszę o ukrycie tematu
W 2002 roku rodzice zapragnęli kupić mi na urodziny Berneńczyka, za rada koleżanki mojej mamy z pracy zadzwoniliśmy do ZKwP w Poznaniu i dostaliśmy na namiary WP (Witobelskiej Przystani).
Zadzwoniliśmy, oczywiście Pan Kubiak zachwycał szczeniaki, mówił, że miot był rodowodowy ale została mu ostatni suczka z miotu i piesek no i są bez metryk bo są ostatni.
Pojechaliśmy jeszcze tego samego dnia do "hodowli". Siedzieliśmy na podwórku, przyniósł zza domu te dwa szczeniaki ze słomą w sierści. Zza ogrodzonej połowy ogrodu było widać 2 berny, mówił, że to rodzice. Było słychać większą ilość szczekających psów.
Mówił o wykonanych szczepieniach, że są super psy, przebadane i w ogóle miodzio wszystko. Wymiana była szybka, my mu kasa, ona nam pies i "książeczka zdrowia".
Malutką nazwaliśmy Kiara urodziła się 23 maja 2002, kupiliśmy ją 15 lipca 2002.
Ładnie jadła, przybierała na wadze. Jak miała ok 3m-ce zachorowała, była osłabiona, podwyższona temp., były badania krwi itp. Okazało się, że to coś w stylu przeziębienie czy grypa. Miała super opiekę, szybko doszła do siebie.
Była przebielona, miała jedną białą skarpetkę do połowy łapki i biały kołnierz dokoła szyi.
Była bojaźliwa, kompletnie niezsocjalizowana. Dużo z nią pracowałam, warto było bo z czasem umiała bawić się z innymi psami, nie bała się przechodniów, lecz zawsze do końca bała się hałasu, huku, tłumu i większej ilości psów. Niektórzy pamiętają ją ze spotkania w Czeredzie, gdzie było ognisko.
Suka w WP jest kryta cieczka w cieczkę. Pan Kubiak ma berneńczyki, kaukazy, hovki, yorki i cavaliery - takie słuchy do mnie docierają, bo jestem strasznie wyczulona na "hodowlę" WP.
Kiara miała skazę białkową dodatkowo, dostawała łyse plamy na skórze, pokryte strupkami, sierść miała lichutką. Musiała być na specjalnej diecie aby leczenie skóry miało jakiś sens, z czasem rany zaczęły się goić ale to był chyba cud i efekt naszej "pracy".
Kolejnym i ostatnim "etapem" był strzał prosto w serce jaki dostałam ja i Kiara, genetycznie chore nerki a raczej ich brak. Kompletna dysfunkcja, brak jakiejkolwiek szansy na wyleczenie. Trucie organizmu trwało tak długo... za długo.. Gdy zrobiliśmy badania krwi okazało się, że poziom mocznika i innych substancji jest masakryczny.
Po 1,5 miesiącu leczenia, szukania pomocy praktycznie wszędzie, u kilkunastu weterynarzy, u p. Neski z Warszawy, spędzeniu po 8-10 godzin z nią przy kroplówkach, robieniu papek i wciskaniu do pyszczka by mogła dalej żyć.... niestety... odeszła na moich rękach.
Z tego co mi wiadomo, pan Kubiak został wyrzucony z Poznańskiego oddziału ZKwP dlatego teraz jest zarejestrowany w Lesznie.
Na prawdę nie wiem jak ukrócić ten jego proceder...
Każdego właściciela co ma psa z WP błagam zawsze o robienie badań kontrolnych krwi (biochemia) aby w razie czego można było reagować wcześniej.