Eśka jak miała 4-5 mies. to też w czasie dłuższego spaceru zdarzało się jej wypoczywać przez 15-20 min. Po prostu uwalała się na ziemię i żadna siła nie była w stanie ja ruszyć

- poza moimi rękami oczywiście. Kiedyś w ramach socjalizacji pojechaliśmy na giełdę staroci na Garbarach i oczywiście Esia dostała nagłej śpiączki

a ponieważ nie bardzo mieliśmy czas by tam siedzieć i czekać aż się dziecko wyśpi to musiałam ją wziąć na ręce. Kręgosłup mi zaskrzypiał a mały potwór tak słodko złożył główkę na moim ramieniu, że wszyscy wokół rozczulali

- szkoda tylko, ze nade mną się nikt nie rozczulił jak mi pot z czoła kapał
A głuchnięcie i ucieczki też przerobiłam. Ćwiczyłyśmy, ćwiczyłyśmy..... głuchota pozostała....
Eska chodzi na spacer na smyczy (gdy idziemy chodnikiem przy ruchliwej ulicy), a na łące i w Lasku na długiej lince. Linka jest trochę uciążliwa bo trzeba uważać żeby się nie splątała, ale niedługo kupię smycz "automatyczną" i będzie prościej. Dla Eski wszystko jest atrakcyjne - psy, lisy, sarny, rowerzyści, samochody, biegacze.... a od wiosny "namnożyło się" tego na naszej trasie spacerowej. Po kilku ucieczkach Eski boję się ryzykować. Za blisko do ulicy i zbyt dużo za szybko jeżdżących samochodów

. Szaleństwa bez smyczy mamy za to w ogrodzie

, więc myślę że straszna krzywda jej się nie dzieje
