Proszę o update odnośnie Waldusia, bo ja nic nie wiem! Co to za Walduś?!

Luśkę strzelanie nie rusza, ale na szczególne "próby" starałam się jej nie wystawiać. Wyszła na wieczorny spacer wcześniej niż zwykle, no a potem też już była zaaferowana gośćmi, krzątaniną i kursami do balkonu żeby oglądać wystrzeliwanie petard. Dokładnie tak jak u Olci.

Objawów jakichkolwiek śladów paniki nie zaobserwowałam.
Przestała linieć, z żołądkiem też ok, uwielbia śnieg, skacze przez zaspy jak kangur. Robi duże postępy w przynoszeniu patyczka, do tej pory tak ją mój mąż przyzwyczaił do takiego biegania za patykiem w jego ręku, że nie umiała przynosić.
Jest mistrzem w wynajdywaniu wygodnych poduszek pod swe psie cztery litery.
Poduszkę wynajdzie i zwija się w rogala choćby miała wisieć w połowie za łóżkiem. W nocy przylepia się do mnie w tak wyrafinowany sposób (czyli tak aby największą powierzchnią swego psiego ciała mnie dotykać), że ręką nie mogę ruszyć. Psia akrobatka, choroba!
No i silna jak cholera. Bogu dziękujemy, że ją nauczyliśmy komendy "puść", bo nie bylibyśmy w stanie odebrać jej patyka.

Jednym słowem super psina, zawojowała nas zupełnie.