Trochę kurzem zarosło w naszym wątku. Postaram się satysfakcjonujący eseik napisać w weekend, a na razie króciutko, co nam się na spacerze przytrafiło, bo zapomnę, a mi humor skutecznie poprawiło
Więc idziemy sobie spacerkiem z Redim. Łąka, polna droga, pies bez smyczy. W tym samym kierunku co my, idzie starsza pani, trochę szybciej niż my, więc w pewnym momencie zrównuje się z nami, idzie drugą stroną drogi, pies dalej biega luzem - raz po lewej, raz po prawej. Nagle ona do nas krzyczy:
-
Gryzie?-
Nie!-
Bo ja też mam psa i on akurat gryzie!A mój Marcin na to:
-
To pewnie małego ma Pani pieska?-
Acha...-
I pewnie dużo szczeka?-
Acha...-
I pewnie zaczepia obcych?-
No tak...-
I widzi Pani? A nasz jest duży i ma to w dup..., bo niczego nie musi nikomu udowadniać?
-
No patrz Pan, że ja na to nie wpadłam.Wczoraj na wieczornym spacerku. Redi biega po naszej łączce, za płotem w ogrodzie zaczepia nas młoda kobieta z malutkim dzieckiem na rękach:
-
Przepraszam, czy nie uciekł Pani przypadkiem pies?Patrzę głupio, może nawet trochę tępo i odpowiadam, że nie. A pani:
-
A może jednak? - i dodaje zachęcająco -
tak ostatnio?-
Wie Pani, pies jest w domu, wychodzimy na smyczy, na łące spuszczamy, żeby pobiegał i na smyczy wracamy do domu. No sądzę, że raczej bym zauważyła ten fakt. A co się w ogóle stało?I pani opowiada, jak to w długi weekend pies (niby nasz) wdarł się przez płot do ich ogrodu i tak strasznie ich kotka pogonił, i takiego jazgotu narobił, że jej dziecko obudził, i poza tym to akt wandalizmu był, i oni do wieczora biedni w domu czekali, aż mąż wrócił i delikwenta siłą z ich ogrodu wyprosił. Do tego, co podkreśliła, najbiedniejszy to był ten kotek nieszczęsny.
A teraz puenta. Po wysłuchaniu całej tej historii, pani patrzy na naszego psa (bo ja stoję przy płocie z nią, a pies - jak ja stoję - nie biega, tylko siada przy mojej nodze i czeka - i teraz też grzecznie siedzi - istny anioł

) i rzecze do mnie tymi słowy:
-
Wie Pani, teraz to ja już sama nie jestem pewna, czy to był on, bo chyba tamten nie miał białego na brzuchu, ale też labrador, na pewno... 
Pozdrawiam
