Jeszcze nie ma mnie w domu, ale udało mi się jakieś komputer dorwać, rozmawiałam z mężem, więc żeby trochę was uspokoić przynoszę kolejne wieści.
Berenika wesoło wychodziła jeszcze z mężem na spacerek, do samochodu wsiadła z niewielką pomocą, wet ją obmacał i powiedział, że wygląda bardzo ładnie, wydzielina z sączka też zadziwiająco zadowalająca - sączek wyjęty będzie w piątek, dostała 4 zastrzyki - wszystkie przyjęła godnie, bez kagańca, po prostu grzecznie czekała aż wszystko z nią się zrobi, ma lekko podwyższoną temperaturę, ale nie na tyle żeby się denerwować, to po prostu reakcja po zabiegu. Jutro jeszcze dwa zastrzyki dostanie, mamy też jakąś receptę (pewnie antybiotyk, ale nie wiem jeszcze jej nie widziałam).
Po zastrzykach otrząsnęła się, a wet zadziwiony mówi: "oooo, jaka żywa, myślałem, że będzie przez 3 dni do siebie dochodzić"
Także można powiedzieć, że na prawdę jest dobrze. Najgorzej będzie do zdjęcia szwów, bo ciężko je zabezpieczyć żeby nie drapała, jak już sączek wyjmiemy będzie nosić koszulkę, ale przez koszulkę i tak może się podrapać.
no dobra wracam do pracy, bo mnie w końcu z niej wywalą
