Dzięki za miłe słowa

Nie spodziewałem się, bo ja przecież nic takiego nie robię...
Dużo pytań padło, dużo stwierdzeń i dużo przypuszczeń. Postaram się jakoś (możliwie krótko) ustosunkować się do tego wszystkiego.
1) Oczywiście mam świadomość, że Tobi wybrał mnie na przewodnika, swojego człowieka i że kocha mnie miłością prawdziwą. Ja oczywiście też go kocham, ale on w tej miłości trochę galopuje. Próbuje mi za wszelką cenę pokazać, że jest wart mojej uwagi broniąc mnie przed wszelkimi "zagrożeniami". Niestety te zagrożenia według Tobiego, to pies sąsiadów, listonosz, mój brat i każdy kto jest bliżej mnie niż 5m

Taka miłość potrafi być uciążliwa - wierzcie mi...
2) Zdaję sobie sprawę, że CV jakie mu wystawiam nie przyciąga chętnych na adopcję, ale przecież nie będę kłamał, że Tobi jest super ułożonym, spokojnym, zrównoważonym psem, bo tak nie jest... Ja oczywiście nie mam nic przeciwko, żeby został u nas, ale... No właśnie. Ja jestem facet po przejściach. Mieszkam w domu rodziców i to głównie chodzi o nich. Te kłopoty z Tobim, to także kontakt z kotami. Mój ojciec kocha swojego kota tak, jak ja kocham Bonę. Kot po przyjściu Tobiego przez kilka dni nie wracał do domu. Możecie sobie wyobrazić co się działo... Teraz jest tak, że wraca tylko na jedzenie i przemyka szybko na górę, bo tylko tam Tobi nie wchodzi. Dlaczego wyjaśnię później

Myślę, że pierwsze spotkanie Tobiego z Szarym będzie ostatnim... dla Szarego oczywiście. Wtedy poproszę Was o adopcję, bo z domu wylecę razem z psami w ciągu sekundy

3) Jeśli chodzi o kontakty z moją córcią, to są O.K. ale to niczego nie oznacza. Dla wyjaśnienia (przypomnienia) napiszę, że ja niestety nie mieszkam z córą. Kontakt mają sporadyczny, ale wszystko jest w porządku. Co nie oznacza, że ręczę za Tobiego w kontaktach z innymi dziećmi. Mam dwóch braci. Obaj wychowani (jak ja) ze zwierzakami, obaj lubią psy itd, a jednego traktuje jak powietrze na drugiego napada notorycznie. Bratowa, bratanica wchodzą bez problemu na teren a na brata jest natychmiastowy atak. Przyszła też kiedyś ciocia z kuzynką. Kuzynka O.K, ciocia miała szarpaną torebkę
4) Dom jest już przebudowany. Pierwszym etapem było zamontowanie bramki (furtki), żeby Tobi nie wchodził na górę, bo tam swój azyl mają teraz koty - w sypialni rodziców
Kolejny etap, to wybudowanie przeze mnie kojca. Tobi ląduje tam gdy ktoś przychodzi lub gdy trzeba otworzyć bramę, żeby wjechać autem do garażu. Moment nieuwagi i Tobi jest na ulicy mordując jakiegoś przypadkowego Yorka

Oczywiście on w tym kojcu nie mieszka. Przebywa tam kilkanaście minut na tydzień... No, ale kojec jest. Wymiary 2mx2,5m
5) Stosunki z Boną określiłbym na chłodne. Po kilku zgrzytach w celu ustalenia co komu wolno jest względny spokój. Tobi rządzi na ogrodzie. Bona w samochodzie, na spacerach i w kuchni. Niestety nie ustaliły jeszcze kto może się ze mną witać jako pierwszy. Każdego ranka jest wojna
Z kojcem też jest niezła historia, bo jak go budowałem, to Bona mi pomagała. Uznała, że to jest jej kojec i nie pozwala Tobiemu tam wchodzić. A jak on tam jest, to ona też musi, bo zazdrość ją zżera. A Tobi nie bardzo do kojca no i akcja gotowa

6) Ja też myślę, że jesteśmy na siebie skazani

Ale jak znajdzie się lepszy dom niż u mnie, to... sami wiecie...
