Oj znowu długaśna galeryjka,ale przyznam szczerze,że dawno nie śmiałam sie do łez tak jak dzisiaj,czytając opisywane historyjki z życia Bisia(niezły z niego gagatek

),a mój SZM(szanowny małzonek)co raz przychodził i sprawdzał czy by przypadkiem psychiatry nie wezwać

(ale jak mu przeczytałam parę tekstów,to usiadł na 2 kompie,i jak po kryjomu sprawdziłam co robi, to też się chachrolił z tego samego).A sierści to on ma jak niezła owca lub baranek

,jak kto woli.A tak na serio,to czy była próba z klikerem w celu oduczenia go żarcia wszystkiego,bo to czasami przynosi efekty
Pozadrawiam serdecznie Kasia i też mocno ofutrzona Nefra

A wracając do podbitego oka,to ja miałam podobnie tyle tylko,że dodatkową atrakcją było rozcięcie skóry mleczakiem,a nastepnego dnia miałam dyżur w pracy i wspópracownicy stwierdzili,że zupa była zasłona,a pacjenci patrzyli z politowaniem.Teraz żałuję,że tez nie zrobiłam zdjęcia po tym zamachu na moje życie
Pozdrawiam serdecznie i masz kobietko dar pisania,bo dzisiaj jeszcze raz przeczytałam Twoje opowieści i znowu oczy mokre robiły mi się ze śmiechu i będę chyba miała zakwasy na policzkach.pomyślo napisaniu książki o przygodach swego psiutka bo na pewno byłaby ona HITEM
