nugatika napisał(a):Saganko tez to sobie wyobraziłaś?
jak ja widze jak Nusiu sie cieszy jak wracamy, to co dopiero taka ilość

przeciez to jest ogrom energi, radości i miłosci

pani Alicjo - pozdrawiamy!

Dziewczyny - powroty jak powroty
Do Ali jak przyjezdzamy, to z Ala witamy sie na samym koncu, tuz przed wyjsciem prawie ze... A ze zaraz trzeba sie zegnac, to od razu sie zegnamy, bo potem rak moze braknac. I sil

Ponadto u Ali trzeba miec wolne rece, no chyba ze trzymaja jakis smakolyk dla zbójców

, wiec czasem mozna nawet nie zdazyc kawy wypic....
Opowiem Wam historie pewna, szybciutko:
W lipcu zajezdzamy do Ali, upal niemilosierny... Dzwonimy do furtki, cisza... Ponawiamy kilka razy nasze wysilki, ale nic. Sposobem znanym tylko zaprzyjaznionym otwieramy furtke sami, idziemy do domu (stalo auto, wiec Alinka musiala byc w domu), Marek naciska klamke drzwi: otwarte, ale na ganku siedzi pol armii zbojcow

Idziemy od tylu: przy probie otwarcia pojawia sie z 6 pyskow. w domu nic sie nie dzieje, nie ruszaja sie firanki, nic... Juz zaczynaja nam zle mysli przychodzic do glowy, a tu nagle pod dom podjezdza Alinka na rowerze, ktora pojechala do sklepu po lody... Na pytanie, czemu nie zamyka drzwi, jak wychodzi uzyskalam odpowiedz: "Asia, a kto obcy by tam wszedl?" I gadaj tu z taka.
Faktycznie, jak tylko nacisnac klamke, to u Ali niczym w kreskowce momentalnie w szparze drzwi pojawiaja sie wszystkie pyszczki... No moze poza Sarą, bo ona hrabianka i tlumow nie lubi
