Chciałam wszystkim bardzo podziękować ,za słowa otuchy i wsparcia ,za to ze w tych trudnych chwilach jesteście z nami . Wciąż nie możemy uwierzyć ,ze Indiego nie ma już z nami . Dziś o 5 rano obudziła nas burza i pierwszą myślą było - trzeba Induchę wpuścić do domu ,bo się boi i nasłuchiwaliśmy czy nie skoczy jak zawsze na drzwi . A tutaj cisza i powrót do strasznej rzeczywistości .
Każdy zakątek ogrodu ,miejsce w domu wiąże się ze wspomnieniami .W końcu spędziliśmy razem ponad dziesięć lat . Indii dorastał z dziewczynkami .One nie pamiętają czasu, gdy go nie było . Jak przywieźliśmy w marcu maleńką kuleczkę i postawiliśmy ją na podwórku ,to od razu podbiegł do nich ,a potem spał pod ich łóżeczkami . Później one wchodziły do jego budy ( bo to on wybrał ze chce mieszkać na dworze) .
Wychodząc dziś rano do szkoły Jula powiedziała - pierwszy raz od 8 lat Indii nie zaszczeka jak wrócę .
Cierpimy nie tylko my dwunogi ,ale też psie - dziewczynki . Chodzą bardzo smutne , osowiałe . Basunia ciągle popiskuje ,Gabcia ma tak smutną mordkę ,ze serce się kroi .
INDIANA JONES Psy i My ur.29 01 2003r - zm.16 06 2013 (-O: AKORD FORTISSIMO BONA FIDE -M: ELEKTRA PSY I MY) nasz pierwszy , wymarzony berneńczyk . Z wiecznym uśmiechem na pysku , kochający wszystkich równo i bezwarunkowo .Największy przytulas na świecie ,który biegał po kolei do wszystkich domagając się pieszczot .
Miał podbijać ringi ,a podbił nasze serca . To przez niego ześwirowaliśmy na punkcie berneńczyków i nie wyobrażamy sobie naszego domu bez nich .
Przez wszystkie lata tylko dwa razy chorował raz miał kaszel ,drugim razem męskie dolegliwości . W tamtym roku przeskakując płot wyrwał sobie z pachwiny skórę wielkości męskiej dłoni . Rana zagoiła się w mig . A poza tym był okazem zdrowia . Tylko troszkę gorzej słyszał i posiwiała mu mordka . Kondycję miał lepszą niż dziewczyny
![:] :]](./images/smilies/icon_45.gif)
Nawet w sobotę się z tego śmialiśmy . One leżały w cieniu ,on zadowolony ,w podskokach, niezmordowanie biegał po działce i znaczył teren . W przerwach przychodził się poprzytulać . Moja siostra nie mogła się napatrzeć i porównywała go ze swoimi Cane Corso ,które ledwo chodzą i są już niestety w nie najlepszej kondycji . Nic nie wskazywało na to ,ze już się rano nie obudzi . Nie byliśmy na to przygotowani ,chociaż z lękiem go obserwowałam czy coś się nie dzieje .
Wiem ,ze zasnął szczęśliwy i będzie na nas czekał za Tęczowym Mostem razem ze wszystkimi naszymi zwierzaczkami . I przywita nas kiedyś jego uśmiechnięta mordeczka z niesamowitymi oczami pełnymi miłości .
Pustki ,którą po sobie zostawił nic nie wypełni . Indusiu zawsze będziesz z nami .
Obrazek został zmniejszony.
Obrazek został zmniejszony.
Obrazek został zmniejszony.