Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Moderator: Anirysova

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez anula » 2008-05-08, 17:54

Sensuell zastosuj po kolei te metody, któraś zadziała na dziadygę. :mrgreen:
Avatar użytkownika
anula
 
Posty: 7352
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-05-09, 17:46
Lokalizacja: Toruń
Hodowla: Astrolabium

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez sensuell » 2008-05-08, 21:30

Buahahahaha, ależ wy jesteście błyskotliwi:):): Miło, że mnie tak wspieracie, faktycznie jak zastosuję wszystko na raz to może byc dawka uderzająca:D:D:D:D:D No i pewnie zadziała, tylko nie dowiemy się, który argument w końcu przemówił do szumowiny:)
Mam się na razie na baczności:)
Pozdrawiam gorąco wszystkich działaczy mojego temau!!! :lol:
sensuell
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Hekate » 2008-05-08, 21:34

Nie ważne która metoda ważne aby odnieść skutek i ochronić Brendona ;-)
Hekate
 
Posty: 7153
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-12-26, 01:56

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez krzywy10 » 2008-05-09, 18:05

W poniedziałek straciłem swojego czworonożnego przyjaciela – Nero. Został otruty. Był to nasz pierwszy pies. Miał tylko 10 miesięcy. Doskonale się rozwijał, był piękny i zdrowy. Strasznie przeżywamy stratę naszego pupila. Chciałem napisać o tym w dziale psich pożegnań, kiedyś widziałem taki dział, ale teraz nie mogę znaleźć. Do dziś ciężko mi o tym mówić:(
Wydaje mi się, że objawy zatrucia nie zawsze są czytelne i jednoznaczne, chyba że byliście naocznymi świadkami połknięcia trucizny. O typowych objawach chyba nie musze pisać. Wydaje mi się jednak, że jest co najmniej kilka przyczyn mogących wywołać praktycznie identyczne objawy. Jest to na pewno skręt jelit albo ciało obce blokujące układ pokarmowy. Sam początkowo mylnie zdiagnozowałem zatrucie u Nero. Nie ulega jednak wątpliwości, że w każdym przypadku powinniśmy się udać do lekarza weterynarii, a najlepiej od razu do kliniki, gdzie mają znacznie większe możliwości.
Na dzień dzisiejszy wszystko wydaje mi się takie proste i oczywiste. Jednak wtedy tak nie było. Nie docierało do mnie przez jakiś czas, że to może być coś poważnego. Staraliśmy się zrobić wszystko co się da, żeby go odratować, ale wszystko poszło na marne:(
Jeśli Wam to w czymś pomoże, mogę spróbować opisać jak to wszystko dokładnie wyglądało.
Szczerze nie życzę nikomu takiej sytuacji.
Avatar użytkownika
krzywy10
 
Posty: 12
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-09-14, 20:42

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Olga » 2008-05-09, 18:28

Ja niestety mieszkam kolo faceta, ktoru otrul dwa psy poprzednich wlascicieli domu. My mamy w ogrodzie zainstalowane kamery, Jarvis byl wyszkolony aby nie jesc niz z ziemi a i tak do ogrodu staralam sie go wypuszczac tylko pod naszym nadzorem. Mysle, ze wspomnienie ze sa kamery w ogrodzie, pies jest ubezpieczony a dzielnicowy swiadomy grozb powinno samo odstraszyc tego czlowieka. W wiekszosci przypadkow to sa takie chojraki osiedlowe, ktore duzo mowia, ale (na szczescie) malo robia.
Avatar użytkownika
Olga
 
Posty: 431
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Cefreud » 2008-05-09, 18:57

do Krzywego-mógłbyś opisać objawy które widziałeś u swojego psa?
Dla Nero(*)(*)(*)
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez krzywy10 » 2008-05-09, 21:40

Opisze lepiej całą sytuacje. Będzie ona dla mnie pewnym usprawiedliwieniem… nie tłumaczy się ten kto nie czuje się winny:(
Od wczesnej wiosny Nero całe dni, a ostatnio nawet i noce spędzał na dworze. Miał do swojej dyspozycji pół hektarową działkę. Tego dnia z rana jak co dzień dostał śniadanie, zjadł je bez zbędnego ociągania. Po jedzeniu zawsze robił obchód działki wzdłuż ogrodzenia…a my zajęliśmy się swoimi sprawami. Do domu wróciliśmy o 13. Od razu zaczepił nas sąsiad. Jego kury przeszły pod ogrodzeniem na naszą działkę. Nero korzystając z okazji zaczął je ganiać. Jedną nawet złapał i wygryzł jej kuper. Nie miałem mu tego za złe. Kury po drugiej stronie siatki zawsze wzbudzały jego ciekawość, a że nigdy nie miał z nimi bliższego kontaktu korzystał z życia. Gdy kury wróciły na miejsce trochę zdziwiłem się jego wyglądem. Miał cały przód mokry - łapy i biały krawat. Co prawda jego dnia było trochę mokro, ale nigdy nie brudził się tak w tych miejscach. Jego zachowanie, sposób w jaki poruszał się wydał mi się trochę dziwny. Sam nie wiedziałem co mi w tym wszystkim nie pasuje. Siadłem z nim na schodku przed domem. Zacząłem go badać. Od razu zobaczyłem, że się dziwnie mocno ślini. Sprawdziłem nos i uszy, nie wydawały mi się gorące, a nos był ładny czarny i wilgotny. Strasznie sapał i waliło mu serce, ale w końcu po pogoni za kurami to chyba nic nadzwyczajnego. Zacząłem naciskać mu brzuch, nie był jakiś napięty, ani obolały. Nalałem do wiadra świeżej wody (wodę pod naszą nieobecność pił z wiadra, bo wszystkie miski były za małe). Na raz wypił ze 2 litry. Po chwili zaczął wymiotować wodą z piórami. Pióra niby usprawiedliwiały ten nadzwyczajnie duży ślinotok. Pił i wymiotował piórami… i tak parę razy. Po chwili się trochę niby uspokoił, ale na krótko. Zwolnił się oddech i bicie serca. Cały czas siedziałem z nim przed domem. Zacząłem go czesać. Zawsze kiedy go czesałem w pewnym momencie sam obracał się na plecy, żeby czesać go bo brzuchu. Tym razem tego nie zrobił. Wstałem, poszedłem na drugi koniec działki, on szedł przy mnie. Zawsze zaczepiał, chciał się bawić, tym razem tylko szedł. Stanąłem koło budy. On wszedł do budy i się położył. To też było nienaturalne. Cały czas się kręcił. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Nie siadał, od razu się kładł. Znowu zaczął pić wodę. Znowu wymiotował. Przyspieszył się oddech, serce zaczęło mocno bić. W oczach zaczął tracić siły. Gdy chylał się nad wodą drżały mu tylne nogi. Był bardzo osłabiony. Próbowałem dać mu parę kostek karmy z ręki, on już nie chciał. Wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Oczywistym stało się, że szybko musimy jechać do weterynarza. Wszedłem do domu żeby się przebrać, pozostawiałem za sobą pootwierane drzwi. Nero wiedział, że nie może wchodzić do domu. Do swojej dyspozycji miał tylko przedsionek i garaż. Nigdy nie łamał tego zakazu, ale tym razem wszedł za mną do domu. Musiał już bardzo cierpieć. Szukał pomocy. Pojechaliśmy do kliniki do lublina na Stefczyka. Gdy w klinice zobaczył inne psy w ogóle nie był nimi zainteresowany, nawet koty nie wzbudzały jego zainteresowania. W klinice był już bardzo spokojny. Bardzo grzecznie szedł na smyczy, praktycznie jak nigdy dotąd. Tym razem to on mnie prowadził, bo sam nie wiedziałem gdzie mamy iść, a on wybrał dobrą drogę. Bardzo szybko nas przyjęli. Zmierzyli mu temperaturę. Okazało się, że ma 42 stopnie. Pobrali mu krew. Dostał kroplówkę i leki obniżające gorączkę. Zrobiliśmy mu zdjęcie rentgenowskie. Wtedy odprowadziliśmy do szpitala… i to były ostatnie chwile, gdy go widziałem.:( Kazali nam czekać.
Po jakimś czasie zaprosiła nas do gabinetu pani weterynarz. Pokazała zdjęcie. Widoczne było na nim, ze ma coś w żołądku. Podejrzewali, że układ pokarmowy zrobił się niedrożny i stąd pojawiły się takie objawy. Jeśli w ciągu godziny zator się nie ruszy mieli go operować. Podali leki rozkurczowe. Odesłali nas do domu i kazali czekać na telefon. Mieli przed operacją zadzwonić. Minęły dwie godziny telefonu nie otrzymaliśmy. Zadzwoniliśmy, akurat był operowany. Po operacji zadzwoniła pani weterynarz. Powiedziała, że w żołądku miał piach. Prawdopodobnie piachem chciał przepchnąć truciznę. Po analizie krwi okazało się, że miał trochę podwyższone leukocyty. Jego stan po operacji się pogorszył, ale był stabilny. Jeśli przeżyje noc to się z tego wyliże. Koło 23 dostałem telefon, że już po wszystkim. Następnego dnia pojechaliśmy po kliniki. Rozmawialiśmy z panią weterynarz, która go operowała. Podobno po otwarciu z żołądka wydobywał się odór chemii. Jelita były pożółknięte. Płukali cały układ pokarmowy. Próby wątrobowe praktycznie były w normie, ale w kiepskim stanie była trzustka. Przypuszcza, że Nero został otruty czymś żrącym. Miała nadzieje, że młody silny pies może się z tego jeszcze wylizać. Ciała nie zabieraliśmy do domu, nie chcieliśmy patrzeć na niego w takim stanie. Został do skremowania.
Teraz wszystko wydaje mi się bardzo oczywiste, wtedy tak nie było. Trzeba być czujnym. Czasem zachowanie psa więcej może powiedzieć niż objawy choroby. Żałuję, że nie mogłem być z nim do końca:( Zrobiłem chyba wszystko co było w mojej mocy, żeby go uratować. Wszystko poszło na marne. Okazało się, że operacja była nie potrzebna, bez niej miałby chyba większe szanse:( Wierze jednak, że lekarze robili też wszystko co w ich mocy, żeby było jak najlepiej. Ciężko jest o tym wszystkim pisać. Mam nadzieje, że Was to może czegoś nauczy.
Straciłem cudownego przyjaciela. Nie wyobrażałem sobie, że można się tak przywiązać do psa. Dbajcie o swoje Berny, bo strata naprawdę boli.
Odnośnie odtrutek… Na trutki na gryzonie podaje się witaminę K.
Avatar użytkownika
krzywy10
 
Posty: 12
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-09-14, 20:42

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez AT » 2008-05-09, 22:08

Krzywy bardzo mi przykro z powodu Nero :-( . Nie obwiniaj się o nic, na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu. szczerze mówiąc ja najbardziej się boję tego właśnie, że moja Mufka zeżre coś trującego, nie to żeby ktoś jej do nas coś podrzucił bo mamy to szczęście że sąsiadów mamy w porządku ale znajdzie coś na polach ja nie zauważę i ona to wtrząśnie.
fajnie, że opisałeś całe zdarzenie - może dzięki temu ktoś kiedyś uratuje swojego psa.
trzymajcie się
dla Nero (*)
Avatar użytkownika
AT
 
Posty: 3552
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-04-25, 01:04
psy: Mufka (*)

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez EwaM » 2008-05-09, 22:16

Kim trzeba być,żeby zrobić coś takiego psu? ? To już chyba nie jest człowiek...
Dla Nero(*) (*) (*) Bardzo mi go żal
Avatar użytkownika
EwaM
 
Posty: 2852
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-12-13, 15:40
Lokalizacja: okolice Warszawy
psy: Nera-prawie BPP i Bora-prawie bokser:))))

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez anula » 2008-05-09, 22:23

Straszna historia. Najgorsze, że niczego nie możesz mu udowodnić, a musiasz codziennie na niego patrzeć. :evil:
(*)
Avatar użytkownika
anula
 
Posty: 7352
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-05-09, 17:46
Lokalizacja: Toruń
Hodowla: Astrolabium

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Tess » 2008-05-09, 23:17

Współczuję z całego serca.Najgorsza jest bezradność... Dla Nero (*)(*)(*)
Tess
 
Posty: 3112
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-09, 12:15
Lokalizacja: Dłużyna/Elblag
psy: Niuniuś i Mila ( Maisa Szumiaca Knieja )

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez saganka » 2008-05-10, 08:15

Tak mi przykro Krzywy...

Odnosnie tego slinienia - nie ignorujmy go! My mielismy kiedys taka sytuacje z Brunem. Lalo mu sie z pyska. To bylo po jakims spacerze. Tam gdzie spacerujemy jest niestety bardzo duzo smieci i roznych swinstw... Natychmiast polecialam do weta, bo to nie bylo normalne.. Wszystko sie dobrze skonczylo, Bruno dostal wlasnie atropine i jakies inne leki i slinienie przeszlo, ale nie zapomne tego nigdy. Jak lezal, to pod nim tworzyla sie kaluza!! Caly przod mokrusienki! Tez pewnie cos zezarl, niestety nie umiem go tego oduczyc, wiec na spacerach mam oczy naokolo glowy.
saganka
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Busola » 2008-05-10, 08:19

Strasznie mi przykro :-(
Dla Nero [*]
Busola
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Olga » 2008-05-10, 11:05

Krzywy bardzo mi przykro. Okropnie, ze ludzie sa zdolini do takiego okruscienstwa. I najgorsze wlasnie, ze nic nie jestes w stanie udowodnic...
Avatar użytkownika
Olga
 
Posty: 431
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Vel_Pan_Rekin » 2008-05-10, 12:33

Powiecie pewnie, że jestem naiwna, ale za takie coś byłabym gotowa sąsiada tecz poczęstować ciastem z "kretem".... Bardzo mi przykro :-(
Avatar użytkownika
Vel_Pan_Rekin
 
Posty: 1763
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-26, 06:34
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez inbloom » 2008-05-10, 14:25

...[*]...
Avatar użytkownika
inbloom
 
Posty: 3210
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-11, 21:59
psy: Bosman(*) Chaber (*) Felu

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez lidia i forest » 2008-05-10, 20:28

Współczuję straty
Coraz gorzej się dzieje wyrzucają jak się znudzi kradną ,żeby sprzedać lub trują jak pies za głośno szczeka .Brak słów na to ludzkie okrucieństwo
Avatar użytkownika
lidia i forest
 
Posty: 671
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-06-07, 15:50
Lokalizacja: Jawiszowice

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez sensuell » 2008-05-11, 10:02

Oj smutno sie strasznie zrobiło i groza powiało:( Ja nie wiem jak człowiek może zrobic cos takiego zwierzęciu:( Straszne, straszne, straszne. Ciarki mi przechodziły jak czytałam ta historię. Okropieństwo.
W kazdym razie ja zrobiłam krok w stronę sąsiada, i poszłam w celu pokojowym , zakopac tpór wojenny. Niewiele do niego doceirało jak wynikało z rozmowy, ale może to coś pomoże. Generalnie rozmowa skończyła się zawarciem pokoju, ale na psa uważam nadal.
Nigdy bym temu człowiekowi nie podała ręki gdyby nie pies( Zrobiłam to dla niego, choć trudno mi to przyszło.
Stwierdziłam ze Brendon jest dla mnie wazniejszy i że jesli ma to mu pomóc to pójdę. Ciezka gadka z nim była, ale ogólnie myslę, że przynajmniej na razie głupie myśli mu odpłyneły. Zobaczymy...
Pozdrawiamy
sensuell
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez anula » 2008-05-11, 10:57

Brawo, choć niedobrze się człowiekowi robi na myśl o paktowaniu z takimi ludźmi, ale czego się nie robi dla przyjaciół. :->
Avatar użytkownika
anula
 
Posty: 7352
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-05-09, 17:46
Lokalizacja: Toruń
Hodowla: Astrolabium

Re: Otrucie psa - kto miał z tym doczynienia???

Postprzez Koko » 2008-05-11, 12:43

Vel_Pan_Rekin napisał(a):Powiecie pewnie, że jestem naiwna, ale za takie coś byłabym gotowa sąsiada tecz poczęstować ciastem z "kretem"
Nie jesteś. Też bym mu coś zrobił. :evil:

Niestety na tzw wymiar sprawiedliwości" nie liczmy w takich sytuacjach. Nie kiwną palcem w bucie.
Zgłoszenie na policję otrucia psa (wydawałoby się oczywiste w tej sytuacji) nie ma żadnego sensu,
a tylko zostawi "ślad w papierach" (niestety Twoich).
Znacznie lepiej zainteresować chyba tym TPZ bo w końcu jest ustawa, a oni jako poważna instytucja
mają znacznie większe możliwości.

Sam jednak wybrałbym drogę wendety, oczywiście w podobnym stylu. W końcu jemu poszło o pióra kury,
a Tobie o życie ukochanego psa... :-(
Możliwości jest wiele; różnych możliwości... :idea:
Avatar użytkownika
Koko
 
Posty: 630
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-27, 01:54
Lokalizacja: Grudna/Poznań
psy: [*] Elita Czereda Kusego ♀, Astra - też ♀

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do - Choroby układu pokarmowego, zatrucia i alergie pokarmowe

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

cron