Jestem przerażony szybkością rośnięcia krecików!
"Pierwsza", która była i jest nadal największa, dzisiaj w ciągu dnia przytyła 135 gramów!
Waży już 1,045 kG i nie jest to jej ostatnie słowo.
Zacząłem ją już nawet nazywać Berta (od grubej Berty). Wygląda jak reklama Michelina.
Pozostałe towarzystwo też tyje na potęgę i na miarę swoich możliwości.
"Blondi" ważyła rano 830, wieczorem 945 gramów (po urodzeniu 520),
"Facet" przytył dzisiaj 70 gramów i miał wieczorem 950 (z 525), a "kruszynka" "Sunia" ma już 826
startując rano z 760 gramów (urodzona 475).
Porażające!
A jak jeszcze dołożyć do tego obrazu bandy grubasów te dźwięki jakie wydają non-stop;
stękanie, pomrukiwanie, mlaskanie i przekrzykiwanie podczas walki o cyca, to aż strach.
Zastanawiam sie nad przymusową głodówką dla niektórych (choćby z godzinkę) bo do czego to dojdzie?
Najbardziej rozwydrzona jest "Blondi", gada bez przerwy, nawet jak przycina komara na grzbiecie.
"Berta" gromi basem pozostałe towarzystwo, "Facet" gra raczej ciałem, a "Suńka" jest cichutka
i spokojna. Nawet śpi czasami osobno, wtulona w mamę.

Zawsze wierzyłem, że "małe jest piękne"!

... ale nie myślałem, że to takie żarłoki.

