Nie potrafilam znależć wątku z najdziwniejszymi wyczynami naszych psowatych więc piszę tu....
Oj nie popisal się Barbelasy ostatnio, nie popisal... Otoż w środę z rana mieliśmy zajęcia w ośrodku rehabilitacji dla dzieci.. Byl pasztecik, smarowanko przykurczów i oczywiście - pyyyyszne zlizywanko jęzorem....
Rzeczony pasztecik w postaci calkiem sporej kostki leżal sobie spokojniutko na talerzyku.... Po oczyszczeniu rączek i nozek z pasztetu, mialo być leżenie przez grzbiet by pozycję czworaczą uzyskać.Leży sobie Barbel, leży...ale cosik dziwnie się kręci... Mowie do niego, jak do kogo mądrego, zeby przestal bo dziecko leży - zazwyczaj skutkuje i przypominać nie trzeba. Tym razem - o dziwio - nie za barrdzo... wiertoli się co jakiś czas i wiertoli....Tym bardziej dziwne, bo nie reaguje chęcią przywitania się z wchodzącymi , znanymi mu osobami (zazwyczaj baaardzo mu tylkiem rusza), tylko jakoś niewygodnie się mu leży... Chyba...
Nagle...wypelz spod dziecka i....wchlonoł na jeden "chap" caly pasztecik.. ups.
W końcu leżał na podłodze 80 cm od niego.....
