Dzięki za pamięć. Ben na szczęście nie zareagował na zmianę pogody. Nasze psy generalnie przebywają na zewnątrz, ale ponieważ dr Tarka stwierdził, że nie wolno Bena narażać na chłody (w zimie Ben będzie paradował w "siodełku" z owczej skóry, celem dogrzania nerek

), więc odkąd noce są zimne wszystkie nocują w garażu. Babcia Saba - rottweilerka nie ma absolutnie nic przeciwko, ale Ben i Asta najchętniej nie siedziałyby w zamknięciu. Widzę jednak, że zdecydowanie to "więzienie" wychodzi Benowi na lepsze. Latem działał jak barometr - na zmianę pogody od razu kulawizna się pogłębiała. Teraz tego nie zauważam. Taki się stał żywotny, że czasem mnie to już zaczyna drażnić - cały czas "wisi" Aście na kudłach i nie daje jej spokoju. Zauważyłam jednak, że Asta też go nieraz zaczepia i zachęca do zabawy, więc może nie czuje się aż tak "osaczona" przez niego.
Wczoraj podczas spaceru w czasie deszczu, Ben tak biegał, zajęty swoimi psimi sprawami i łowieniem zapachów, że wreszcie przyszło mi na myśl, że jednak mam w końcu normalnego psa.
Jeszcze parę miesięcy temu Ben chodził na spacer jak skazaniec. Albo odmawiał zdecydowanie po przejściu paru metrów poza ogrodzenie, albo wlókł się z tyłu na wyciągniętej smyczy. Nic go nie interesowało. Miało się wrażenie, że pies marzy tylko o tym, żeby się ten spacer jak najszybciej skończył. Po powrocie od razu "padał" pod bramą. Obecnie Ben jest zawsze chętny do spacerów, a okazywanie zmęczenia zdarza się już sporadycznie. Jest oczywiście cały czas na lekach i zastrzykach homeopatycznych, ale mam nadzieję, że po uplywie pół roku, zgodnie z prognozą dra Tarki, będziemy mogli wszystko odstawić.
Jestem pod wrażeniem działania biorezonansu!